Szkoda, że nie zostało powiedziane, „co zwierzęciu uczynisz, mnie uczynisz”. Może by to coś pomogło? Bo niedobrze obchodzili się semici ze swoimi zwierzętami. Świadectwem ich niewrażliwości biblijny zakaz odcinania kończyn żywym bydlętom. Niestety, pasterze Lewantu nieraz czynią tak i dziś. Trudno przekonać ludzi nawykłych do przemocy jak do spiekoty i głodu, by mieli litość dla zwierzęcego cierpienia. Współczucie i empatia nie były dobrymi doradcami nomadów pustyni. W dodatku wynalazek hodowli zupełnie odmienił ich stosunek do natury. Gdy ich koczujący w zalęknionych hordach przodkowie odnosili się do zwierząt z szacunkiem i czujnością, późne wnuki mogły nareszcie uwolnić się od kompleksów – jako niewątpliwi i zupełni panowie swych stad, złożonych z bydląt głupkowatych i potulnych. A stąd już tylko krok do największego z przesądów, jakie podpowiedziała człowiekowi pycha: że na to istnieje ziemia i cała przyroda, aby człowiekowi służyć i że on jest jej panem. Nie tak często absurd ów przychodził do głowy ludzkim plemionom, gdyż oprócz pychy wymaga on jeszcze pożywki infantylnego egocentryzmu i absolutnej naiwności. Rozczulającym przykładem koincydencji tych cech są współczesne pacyficzne „kulty cargo”, których wyznawcy sądzą, że przelatujące nad nimi samoloty wiozą przeznaczone dla nich dary od bogów.
Z całym, nomem omen, dobrodziejstwem inwentarza Europa i świat odziedziczyły wyobraźnię semickich pasterzy – czy to dla urody ich legend, czy to z bardziej złożonych politycznych i społecznych powodów. Oprócz rzeczy pięknych i ponadczasowych, w które obfitują żydowskie Pisma, niestety pomieszczono tam również idee z naszej perspektywy patrząc głęboko archaiczne, a wśród nich również ów władczy stosunek do przyrody i zwierząt.
Jakże długo trwa wyzbywanie się surowej mentalności pierwszych rolników!