Lobby sadystów?
Krzysztof Turlejski rozsądnie o eksperymentach na zwierzętach
Marcin Rotkiewicz: – Czytam, że „biomedyczne lobby doświadczalników” chce przeprowadzać okrutne i zbędne eksperymenty na zwierzętach.
Krzysztof Turlejski: – To są absurdalne zarzuty. Założenia projektu ustawy (o ochronie zwierząt wykorzystywanych do celów naukowych i edukacyjnych) przygotowało Ministerstwo Nauki, gdyż musiało wprowadzić do polskiego prawa odpowiednie zapisy Dyrektywy Unii Europejskiej. Dalej ustawę pisały Narodowe Centrum Nauki i Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Ani Krajowa Komisja Etyczna, ani naukowcy nie mieli na tym etapie wpływu na projekt.
Skąd więc ta cała wrzawa?
Zacznijmy od tego, że 70 spośród 81 artykułów ustawy nie wzbudziło zastrzeżeń organizacji pozarządowych walczących o prawa zwierząt. 11 zostało oprotestowanych, ale po części wynikało to, jak myślę, z niekompetencji naukowej, a nie złej woli Rządowego Centrum Legislacyjnego. Patrzyło ono na zapisy unijnej dyrektywy z punktu widzenia prawnego, a nie merytorycznego, więc miejscami je zbyt uprościło. Dlatego proponowałem, by wprowadzić do ustawy dokładnie takie sformułowania, jakie zawiera dyrektywa. Problemy wywołał też sposób pracy podkomisji sejmowej zajmującej się ustawą, która pod wpływem monitu Unii Europejskiej galopem głosowała poprawki, więc nie zawsze były dostatecznie przedyskutowane.
Ale tak naprawdę pozostały 3–4 punkty sporne. Dodam, że były takie momenty, gdy zarówno przedstawiciele świata nauki, jak i organizacji pozarządowych mówili jednym głosem. Dotyczyło to m.in. zagwarantowania obecności reprezentantów tych organizacji w komisjach etycznych czy kształtu komisji do spraw dobrostanu zwierząt.
Co zatem pozostaje kością niezgody?
Unijna dyrektywa znosi obowiązek ubiegania się o zgodę lokalnych komisji etycznych w przypadku, gdy na żywych zwierzętach laboratoryjnych nie wykonuje się żadnych procedur doświadczalnych, a jedynie uśmierca w celu pobrania tkanek czy całych narządów.