Szwedzki łącznik z węgierskiej ambasady
Jak od(zyskać) kamienicę
W cieniu wielkiej afery reprywatyzacyjnej rozgrywa się jej mniejszy odprysk, czyli operacja przejęcia części kamienicy w Warszawie przy ul. Sękocińskiej 7. Historia jest dość typowa, ale i bardzo pouczająca.
Otóż, w budynku znajduje się dwanaście lokali czynszowych, pięć własnościowych i jeden użytkowy. Do niedawna domem zarządzała wspólnota mieszkaniowa złożona z właścicieli mieszkań oraz gminy Ochota.
W 2012 r. część kamienicy oddano spadkobiercom przedwojennej właścicielki Karoliny Sikorskiej. Dlatego tylko część, bo pięć mieszkań prawdopodobnie jeszcze w latach 80. wykupili lokatorzy, zgodnie z ówczesnym prawem za 20 proc. wartości. Przynajmniej trzy z nich zostały potem sprzedane na rynku wtórnym już po cenie rynkowej. Jednym z nabywców był Mateusz Dembiński, do niedawna – z woli mieszkańców – członek zarządu wspólnoty mieszkaniowej.
Dembiński o tym, że nie jest już członkiem zarządu, dowiedział się przypadkiem. Okazało się, że 6 sierpnia 2012 r. w kancelarii notarialnej Roberta Sutowskiego odbyło się zebranie wspólnoty. Z aktu notarialnego wynikało, że zebranie otworzył niejaki Paweł Puławski, który oświadczył, że członkowie wspólnoty zostali o terminie i miejscu zebrania powiadomieni prawidłowo. Następnie pan Puławski wybrał siebie na przewodniczącego zebrania, podpisał listę obecności i na jej podstawie stwierdził, że w zebraniu bierze udział osobiście lub przez pełnomocników 68,56 proc. udziałowców nieruchomości, czyli że zebranie jest władne do podejmowania uchwał. Następnie podjął dwie uchwały. Pierwszą odwołującą poprzedni zarząd wspólnoty i drugą powołującą nowy zarząd w składzie Andrzej Sikorski (jeden ze spadkobierców), Beata G. (jego żona) i on sam, czyli Paweł Puławski.
Rzecz w tym, że właściciele mieszkań w ogóle nie zostali o zebraniu powiadomieni, a ów pan Puławski nie był właścicielem mieszkania przy Sękocińskiej 7, nie miał udziałów w kamienicy ani prawa do spadku.