Wstępne, ale wiarygodne wyniki wskazują, że większość głosujących w większości kantonów poszła za populistami, a nie za rządem i liberalną częścią opinii publicznej.
Eksperci przeszacowali układ sił i nastroje w społeczeństwie. Wiadomo, że w tak drażliwych sprawach ludzie często nie mówią ankieterom tego, co myślą. Niechęć do imigrantów muzułmańskich rozlewa się po Europie. Dziś bluznęła w sytej i wsobnej Szwajcarii.
Żyje tam ok. 400 tys. muzułmanów, i to nie z Afryki czy Bliskiego Wschodu, lecz z byłej Jugosławii i Turcji. W Bośni muzułmanie żyją z kolei od wieków, jedna więcej europejska społeczność. W Szwajcarii stoją raptem cztery meczety z minaretami, zresztą milczącymi, bo nie wzywa się z nich wiernych na modły. Statystycznie więc jeden meczet i jeden minaret przypada na sto tysięcy szwajcarskich muzułmanów.
Ale i to za wiele, jak na, a jakże, nie mających nic przeciwko samym muzułmanom inicjatorom referendum. Zebrali bez trudu wymagane sto tysięcy podpisów pod hasłem, czy zakazać dalszych minaretów. I wbrew przewidywaniom, a z pewnością wbrew oczekiwaniom umiarkowanych, zakaz wygrali.
Brutalne plakaty, które obiegły już cały świat, zrobiły swoje. Widać na nich kobietę w czarnej burce, za nią czarne sylwetki minaretów wyglądających jak pociski rakietowe i ustawionych na szwajcarskiej fladze, czyli na białym krzyżu na czerwonym tle. Nie wszędzie władze lokalne pozwalały go rozwieszać, ale w wielu regionach pozwalały.
Teraz alpejska republika, tak dumna ze swej demokracji bezpośredniej, zbierze żniwo. Gorzkie żniwo. Jeszcze w trakcie kampanii okazało się, że referendum budzi wielkie zainteresowanie nie tylko w Europie, nie tylko wśród europejskich muzułmanów, ale również w całym świecie muzułmańskim.