Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Doktryna Putina

Kreml stawia na zastraszenie Europy

Wikimedia / •
Rosja, która od dawna bojkotowała Traktat o Konwencjonalnych Siłach Zbrojnych w Europie, teraz się z niego wycofuje. O co chodzi?
Rumuńsko-amerykańskie manewry wojskoweCapt. Daniel Nistor, Romanian Land Forces/7th Army Joint Multinational Training Command/Flickr CC by 2.0 Rumuńsko-amerykańskie manewry wojskowe

We wtorek rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych poinformowało, że Moskwa przestaje uczestniczyć we wspólnej z Zachodem grupie konsultacyjnej do spraw Traktatu o Konwencjonalnych Siłach Zbrojnych w Europie (CFE). Traktat ten, zawarty jeszcze w 1990 r. – w okresie gorbaczowowskiej pierestrojki – określał limity czołgów i armat, jakie ówczesne kraje mogą posiadać. Co najważniejsze, wiązał się także ze środkami budowy zaufania: kraje były zobowiązane do przejrzystości zbrojeń, wzajemnego uprzedzania się o manewrach, a nawet inspekcji na terytorium partnera.

Od dawna Rosja w praktyce i tak bojkotowała ten traktat. O co więc chodzi? Oficjalne i publiczne jego odepchnięcie oznacza sytuację nową. Ważne jest bowiem rosyjskie uzasadnienie: to kraje NATO – twierdzi Moskwa – faktycznie omijały postanowienia CFE poprzez rozszerzenie Sojuszu na Wschód. Winne jest NATO wskutek swej agresywnej polityki.

To rozumowanie podziela jakaś część opinii na Zachodzie. Na przykład John J. Mearsheimer, znany i wpływowy profesor nauk politycznych na Uniwersytecie w Chicago, który w równie znanym i wpływowym dwumiesięczniku „Foreign Affairs” w ogóle twierdzi, że za obecny kryzys ukraiński odpowiada Zachód. Zamiast uznać, że ZSRR, a później Rosja panuje w znacznej części Europy, pogodzić się z realiami i siedzieć cicho – Zachód rozpoczął ekspansję i przyjął do swego grona kraje, których obecność w tym gronie Rosję irytuje.

A co gorsza, zaczął i Ukrainie obiecywać członkostwo UE, czego już Rosja nie mogła ścierpieć. Przecież pisał Mearsheimer – geopolityka ma swoje prawa. Każde z mocarstw żąda przyjaznego sobie rządu w sąsiadujących z nim krajach, także Stany Zjednoczone, które mają tzw.

Reklama