Archiwum Polityki

Nie ma komu zbudować domu

W budownictwie znów zaczyna wszystkiego brakować. Ludzie wyrywają sobie nowe mieszkania, deweloperzy działki, firmy budowlane – pracowników.
Polityka

Kazimierz Romański, prezes warszawskiej firmy budowlanej PBM Południe SA (firma buduje głównie mieszkania, ale także biurowce, hotele, obiekty służby zdrowia), opowiada: – Wykonywaliśmy wszystkie roboty w Muzeum Powstania Warszawskiego, pracowaliśmy na trzy zmiany. Za 30 ludzi, zwykłych robotników, sprzedałbym wtedy duszę. Nie udało się ich jednak zdobyć. Załoga związana jest z przedsiębiorstwem od lat, nowych pracowników prawie nie ma.

Nabór na saksy udaje się jednak znakomicie. Pod koniec sierpnia 11 firm budowlanych z Irlandii zorganizowało targi pracy w warszawskim hotelu Sheraton. Kandydaci czekali w dwustumetrowej kolejce. Z informacji (w języku polskim, chociaż Irlandczycy wymagają znajomości angielskiego przynajmniej na podstawowym poziomie) wynikało, że robotnik budowlany może zarobić od 13,40 do 15,33 euro za godzinę, zależnie od kwalifikacji. Na polskim rynku pracy to niemożliwe.

Józef Zubelewicz, prezes dużej firmy budowlanej Erbud sp. z o.o. (580 pracowników w oddziałach krajowych i 420 za granicą), twierdzi, że w Warszawie kosztorysowa stawka za godzinę pracy sięga już 30–45 zł. A mimo to ludzie odchodzą.

Wyjeżdżają najlepsi. Nie ma kto uczyć nowych pracowników niewykwalifikowanych, bo tylko tacy są na rynku – mówi. Nowi przychodzą, bo w Erbudzie można zarobić 5 tys. zł (brutto). I nie trzeba znać języków obcych. Ale w większości warszawskich firm budowlanych zarabia się około 3 tys. zł, a w małych miastach wynagrodzenia są czasem o połowę niższe.

Deweloperzy powinni podzielić się z nami zyskiem. Wtedy będziemy płacić ludziom więcej – twierdzi Kazimierz Romański. A jest się czym dzielić. Dom Development SA, jeden z największych polskich deweloperów, miał po trzech kwartałach 2006 r.

Polityka 4.2007 (2589) z dnia 27.01.2007; Rynek; s. 44
Reklama