Archiwum Polityki

Szóste przykazanie Springera

Po przejęciu udziałów w Polsacie Axel Springer Verlag stanie się w Polsce nie tylko medialną potęgą. Jakim – poza chęcią zysku – ideom służy?

Wydawnictwo Axela Springera, podobnie jak najbardziej wpływowe tygodniki zachodnioniemieckie – „Die Zeit” i „Der Spiegel” – powstało dokładnie 60 lat temu na licencji brytyjskiej. A jednak brytyjski oficer rozpatrujący prośby Niemców o udzielenie zezwoleń na wydawanie gazet był sceptyczny. Dlaczego akurat temu trzydziestoczterolatkowi miałby pomóc wskoczyć na siodło? Zbyt wielu byłych nazistów prezentowało mu się jako ofiary reżimu. Ten jednak był most untypical German. Zjawił się w dobrze skrojonym angielskim garniturze i oświadczył, że jeśli ktoś go prześladował w III Rzeszy, „to najwyżej dziewczyny...”. A przecież z jego akt wynikało, że naziści w 1944 r. rzeczywiście odebrali mu wydawaną przez jego ojca gazetę. To właśnie brytyjski styl, nonszalanckie niedopowiedzenie miały przeważyć. Axel Springer licencję otrzymał, a brytyjski oficer stał się z czasem jego londyńskim przedstawicielem. Ta anegdota ujawnia bezbłędny instynkt młodego wydawcy – mówienia ludziom dokładnie tego, co chcą usłyszeć. I tak też – jak głosi druga legenda założycielska koncernu – Axel Springer od początku ustawił wszystkie swoje gazety.

„Mężczyzna, który po powrocie z pracy w stoczni obcina sobie na balkonie paznokcie, a potem sięga po »Hamburger Abendblatt«, wcale nie chce z pierwszej strony dowiadywać się o pożarze w Afryce czy powodzi w Amazonii, lecz o tym, co dotyczy jego samego. To reguła uniwersalna, nie tylko dla gazet lokalnych. Nagłówek musi zachęcać do kupienia gazety!”. Ludzie mają ją kupować nie tyle z wewnętrznej potrzeby, ile w wyniku bodźca zewnętrznego. Mają się potykać o tytuły. Mówić: to przecież niemożliwe! I zwykle z tekstu przekonywać się, że to rzeczywiście niemożliwe.

Polityka 6.2007 (2591) z dnia 10.02.2007; Świat; s. 54
Reklama