Kraków. Cicha uliczka w centrum miasta. Z bramy jednej z kamienic wybiega chłopak. Chwilę później miota się już bezradnie w uścisku Jakuba Gęsiarza. Na planie serialu „W-11 Wydział Śledczy” – komisarza – w rzeczywistości sierżanta sztabowego z 11-letnim stażem w policji. Tym razem funkcjonariusze z W-11 poszukują przestępcy, który dźgnął nożem nastolatka. Przyciśnięty do muru przez Gęsiarza chłopak przyznaje, że był na miejscu przestępstwa, korzystając z sytuacji ukradł ofierze portfel. Według jego relacji cios zadał jednak ktoś inny.
Sierżanta sztabowego Jakuba Gęsiarza trudno czasem telewizyjnej ekipie okiełznać. Przy scenach zatrzymania nieraz nieźle dociśnie statystów wcielających się w role przestępców. Zdarza mu się rzucić niecenzuralnym słowem, policyjny slang wywołuje wśród członków ekipy salwy śmiechu. Gdy kręcili sceny w areszcie śledczym, jeden z wartowników zapytał go, skąd wyszedł – to dlatego, że z wyglądu Gęsiarz przypomina bardziej gangstera niż stróża prawa (ramię prawie jak u Pudzianowskiego, dwudniowy zarost i bluza z kapturem).
Ale koledzy Gęsiarza z sekcji kryminalnej częstochowskiego komisariatu zapewniają: – Kuba to prawdziwy pies. I dodają: – Szkoda go do telewizyjnej szopki.
„W-11 Wydział Śledczy” to najpopularniejszy serial telewizji TVN.
Dzięki niemu cztery razy w tygodniu stacji udaje się ściągnąć przed ekrany ponad 4 mln widzów (bywa że i 5 mln). – To serial fabularno-dokumentalny. Fabularny – bo jego scenariusz, mimo że inspirowany prawdziwymi historiami, jest jednak wymyślony. A dokumentalny – bo występują w nim prawdziwi policjanci, przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości, technicy wykonujący badania kryminalistyczne, a nawet specjaliści medycyny sądowej – mówi Krystyna Lasoń, producentka serialu.