Wiek temu dogorywał chory człowiek Europy; tak miał nazwać Imperium Osmańskie car Mikołaj II. U szczytu potęgi muzułmańskie państwo padyszachów ze stolicą w Stambule (dawnym Bizancjum i Konstantynopolu) rozciągało się na ogromnych połaciach Azji Mniejszej, Afryki Północnej i Europy Południowo-Wschodniej. Budziło respekt i strach. Ale w miarę, jak krzepła potęga mocarstw Europy, słabły siły dynastii Osmanów przez sześć wieków rządzących Imperium. Sułtan Abdulhamid II (1876–1909) nie chciał, by jego państwo skończyło jak Rzeczpospolita – rozbiorami. Ogłosił konstytucję wzorowaną na belgijskiej. Budował linie kolejowe i telegraficzne. Ale monarchia konstytucyjna z wolnością prasy i burzliwymi dyskusjami w parlamencie była nie w smak władcy, który wolał rządy dyktatorskie. Sułtan zawiesił więc konstytucję. W polityce zagranicznej zbliżył się do Niemiec, obdarowując na dowód przyjaźni niemieckiego cesarza Wilhelma II dziełami starożytnej sztuki i architektury. Niemcom dał licencję na budowę kolei bagdadzkiej.
Agonia Osmanów
Inne imperia europejskie patrzyły na ten sojusz niechętnie. A wewnątrz państwa osmańskiego rósł sprzeciw młodych elit. Z jednej strony burzyły się narody, od Arabów po Słowian bałkańskich, z drugiej Turcy – przez pięć wieków rdzeń potęgi osmańskiej. I to właśnie wśród oficerów armii sułtańskiej zrodził się ruch polityczny, który otwarcie wystąpił przeciwko Abdulhamidowi – tak zwani Młodzi Turcy. Mieli oni zupełnie inną wizję przyszłości niż padyszach. Za warunek odrodzenia państwa uważali likwidację osmańskiej teokracji, czyli ścisły rozdział państwa i religii islamskiej, oraz radykalną reformę ustroju. Choć sułtan zgodził się odwiesić konstytucję, Młodzi Turcy doprowadzili do jego detronizacji i wygnania z kraju w 1909 r.