Archiwum Polityki

Narodziny bestii

Do kin wchodzi kolejna część sagi poświęcona Hannibalowi Lecterowi, jednej z najbardziej odrażających ikon popkultury. Hollywoodzki dreszczowiec wyjaśnia, skąd się wzięło w zabójcy-ludojadzie zło.

Film „Hannibal. Po drugiej stronie maski” w reżyserii Petera Webbera ujawnia brakujące ludzkie ogniwa biografii seryjnego mordercy. Mówi o jego dzieciństwie i młodości, związkach z rodzicami i ukochaną siostrą, o pierwszej fascynacji erotycznej i niewyobrażalnych cierpieniach, które wypaczyły mu charakter i zmusiły do zadawania bólu innym. Nowe fakty oraz osnuta wokół nich fabuła pozwalają prześledzić makabryczną transformację Lectera – od niewinnego dziecka do wirtuoza zbrodni.

W tym filmie Lecter jawi się już nie jako wyjątkowy drapieżca o skomplikowanej psychice, tylko przypadek nadający się do leczenia u psychoanalityka. Skrzywdzona, przebiegła istota, która zabija, by przetrwać i pomścić swój smutny los.

Thriller Webera jest prequelem (opisuje zdarzenia sprzed historii opowiedzianych w poprzednich ekranizacjach bestsellerowych książek Thomasa Harrisa). Dlatego młodzieniec przemieniający się w kanibala, jakiego pamiętamy z „Milczenia owiec”, nie ma twarzy sir Anthony’ego Hopkinsa. Wiekowego Brytyjczyka wyręczył stosunkowo mało znany francuski aktor Gaspard Ulliel, występujący niedawno u boku Audrey Tautou w wojennym melodramacie „Bardzo długie zaręczyny”. Jest to już trzecie z kolei ekranowe oblicze Lectera. 21 lat temu, jeszcze przed Hopkinsem, zagrał tę postać niedoceniony aktor charakterystyczny Brian Cox w pierwszej ekranizacji książki „Czerwony smok” zatytułowanej „Manhunter” Michaela Manna. Obdarzony subtelną, niepokojącą urodą Ulliel wypada całkiem nieźle na tym tle. Sprawdza się w roli nadwrażliwego chłopaka wyzbywającego się powoli ludzkich uczuć. Uwiarygodnia ewolucję bohatera i nadaje jego rysom chorobliwy wyraz, jakiego jeszcze nie znaliśmy. Jednak cud się nie zdarza.

Polityka 7.2007 (2592) z dnia 17.02.2007; Kultura; s. 64
Reklama