Archiwum Polityki

Lewica i Dylematy

Lewica i Demokraci zaczęli przyzwoicie wypadać w sondażach i chyba na trwałe zajęli trzecie miejsce. Przydałby się pomysł, jak to wykorzystać.

Chcą być tym trzecim, który ma skorzystać na kłótniach dwóch niedoszłych partnerów: PiS i PO. W LiD mówią, że będą gajowym, który wygoni wszystkich z lasu.

Marek Borowski, lider SDPL, który rok temu jako pierwszy dał hasło, by lewica na powrót zwarła szeregi, najchętniej widziałby związek jego partii, SLD, Partii Demokratycznej i Unii Pracy jako federację: – Co od koalicji ma się różnić tym, że koalicje zwołują się tuż przed wyborami – często po to, by zaraz po wyborach się rozpaść. My chcemy zacząć współpracę z wyprzedzeniem, zapewnić sobie czas na stworzenie wspólnego programu, wizji Polski na lata. Chcemy mieć szansę dotarcia wspólnych stanowisk także w tych kwestiach, w których dziś są między nami spore różnice. Jako wzorzec współdziałania liderzy LiD wymieniają włoskie Drzewo Oliwne – centrolewicową koalicję, której uczestnicy zabiegali o poparcie razem, ale zachowywali pewną autonomię i własne szyldy.

Porozumienie o współpracy, podpisane na początku lutego, określa, jak do tego wzorca się zbliżyć. Plan jest ambitny: co tydzień spotkanie komitetu porozumiewawczego (liderzy czterech partii plus Jerzy Szmajdziński, szef klubu SLD), który uzgadnia stanowiska w bieżących sprawach i szybko przedstawia je mediom; raz w miesiącu rozmowy kierownictw partii o zagadnieniach programowych; w miarę potrzeb spotkania sekretarzy generalnych i szerszych partyjnych gremiów, szukających porozumienia w najbardziej kontrowersyjnych sprawach, np. tarczy antyrakietowej; regularne konferencje na tematy programowe – podobne do styczniowej w sprawie eurokonstytucji.

Do tego powołanie ośrodka badawczego – think tanku, który odpowiadałby na pytania stawiane przez centrolewicę. Na przykład o wpływ różnic w dochodach na kształt demokracji.

Polityka 8.2007 (2593) z dnia 24.02.2007; Kraj; s. 40
Reklama