Archiwum Polityki

Nie udaje Greka

Jerozolimski Kościół prawosławny jest zdecydowanie najbogatszą instytucją religijną Ziemi Świętej. A stojący na jego czele patriarcha, obowiązkowo Grek z pochodzenia, dysponuje większym majątkiem niż niejeden armator.

Przez ponad tysiąc pięćset lat jerozolimski Kościół prawosławny nabywał nieruchomości i inwestował w intratne przedsięwzięcia. Między innymi izraelski parlament oraz rezydencja prezydenta państwa zostały wzniesione na gruntach oddanych Izraelowi w wieczystą dzierżawę. Nic więc dziwnego, że osoba patriarchy i zakres jego władzy od lat wywołują intrygi i naciski polityczne i tworzą sytuacje, w których kolejni patriarchowie pomawiani są o korupcję.

We wrześniu minął rok od dnia, w którym został wybrany na to stanowisko Ireneusz, ale Izrael wciąż jeszcze nie uznał go oficjalnie. Wewnętrzne przepisy Kościoła wymagają akredytacji patriarchów przez rządy krajów, w których urzędują. W tajnych dokumentach izraelskich służb bezpieczeństwa określono Ireneusza jako osobę zbyt sprzyjającą Arafatowi; wyrażano obawę, iż część kościelnych nieruchomości w zachodniej Jerozolimie lub w innych izraelskich miastach przejdzie w ręce Palestyńczyków. Patriarcha Ireneusz wypiera się takich intencji. – Moja znajomość z Arafatem ogranicza się do jednego krótkiego spotkania – mówi. – Podczas jego oficjalnej wizyty w Grecji zostałem zaproszony do Aten, aby wziąć udział w uroczystym przyjęciu wydanym przez grecki rząd.

Izraelski minister sprawiedliwości Meir Szitrit wydał formalny zakaz działalności patriarchy, ale – pokonany wyrokiem Sądu Najwyższego – musiał go anulować. Jak na razie Ireneusz zadowala się akredytacją przy jordańskim dworze królewskim i przy Autonomii Palestyńskiej. Brak izraelskiej akceptacji w niczym mu nie przeszkadza. Nikt nie oskarży go o naruszenie przepisów wewnątrzkościelnych. Patriarcha prawosławny nie ma nad sobą ani papieża, ani żadnej innej władzy nadrzędnej.

Polityka 47.2002 (2377) z dnia 23.11.2002; Świat; s. 52
Reklama