Archiwum Polityki

Biały desant

Polscy lekarze świetnie sobie tutaj radzą i zbierają pochwały. Szwecja nie chce wprowadzać żadnych barier dla pracowników z krajów przystępujących do Unii. Stawia jeden warunek: znajomość języka.

Maarten Prag, przewodniczący Związku Lekarzy w Orebro, wojewódzkim mieście w środkowej Szwecji, 200 km na zachód od Sztokholmu, mówi o Polakach: – Mamy z nimi mniej problemów niż z lekarzami z krajów Unii Europejskiej. Potwierdza to szefowa kadr wojewódzkiego sejmiku w Orebro Cristina Gunnarsson: – Jesteśmy naprawdę zadowoleni. Pracują bardzo dobrze. Są lubiani przez pacjentów i kolegów. Polscy lekarze na wiosnę 2000 r. rozpoczęli intensywną naukę języka szwedzkiego (patrz POLITYKA 15/2000) i już po siedmiu miesiącach rozpoczęli pracę w szpitalach i przychodniach Szwecji. Był to pierwszy poważny wyłom w istniejącym od 1968 r. w tym kraju zakazie importu obcej siły roboczej.

Szwedzki „Przegląd Lekarski” („Lakartidningen”) uważa, że rekrutacja była bardzo pomyślna. Np. o dr Izabeli Kubalskiej, internistce z przychodni Nora w Orebro, pisze tak: „Jej język szwedzki jest niezwykle płynny, trochę wolniejszy i z obcym nalotem. Lecz gramatyka i konstrukcja zdań są imponująco bez zarzutu”. Szwedzkiego w Polsce uczy się już trzecia sześćdziesięcioosobowa grupa polskich medyków i tylko nieliczni nie zdają końcowego egzaminu lub zniechęcają się w trakcie nauki.

Polskim lekarzom w Orebro załatwiono mieszkanie i konto w banku, dzięki któremu mogli otrzymać pożyczki na zagospodarowanie. – Pytają nas nawet, jakie firanki chcemy mieć w gabinetach – opowiada dr Kubalska. Na początku było trochę problemów praktycznych. – Nie wiedzieliśmy, jak funkcjonuje opieka zdrowotna. Musieliśmy się także oswoić z komputerami, bez których nie dałoby się tu pracować.

Polityka 42.2002 (2372) z dnia 19.10.2002; Świat; s. 54
Reklama