Nowa książka Edwarda Redlińskiego zatytułowana jest „Transformejszen”, ze znaczącym uzupełnieniem „czyli jak golonka z hamburgeremtańcowała”. Tytuł adekwatny do treści.
Każda z ostatnich powieści Redlińskiego oparta jest na narracyjnym „chwycie”: „Szczuropolacy” to było „podsłuchowisko”, czyli zapis dialogów podsłuchiwanych przez rodaka, który wynajął łóżko na Greenpoincie; „Krfotok” składał się z opisu zdarzeń utrwalonych przez kamerę wideo. Z kolei „Transformejszen” udaje „reportaż optymistyczny”, taki, jakie pisało się w pradawnych czasach, kiedy jeszcze wierzono, że słowo drukowane może zmienić rzeczywistość. Do miejscowości Pegerowo przyjeżdża reporter ze stołecznej gazety (Redliński był kiedyś takim reporterem), aby z bliska przyjrzeć się zdarzeniu, o którym wcześniej donosiła lokalna prasa. Był sobie mianowicie w Pegerowie bar zwany Golonka, w którego jadłospisie znajdowały się wyłącznie rdzennie polskie dania, z tytułową golonką na czele, ale schab też miał wielu zwolenników. Lokal prowadziła typowo swojska rodzina, małżonkowie Jur i Wala, on kiedyś działacz solidarnościowy, ona sportsmenka – teraz bardzo tłuści oboje, z tendencją do dalszego przybierania na wadze, a pomagała im córka Zuza, uczęszczająca w wolnych chwilach do szkoły gastronomicznej w pobliskim miasteczku. Po prostu sielanka, niech na całym świecie wojny, byle polski bar spokojny... Szczęście nie może jednak trwać wiecznie.
I tu następuje bardzo ostry zwrot akcji. Na przeciw baru Golonka ma powstać stolarnia, co Jura z Walą, nie licząc Zuzy, tylko cieszy, ponieważ już widzą oczami duszy wygłodniałych pracowników. Inwestycja wreszcie rusza, z tym że zamiast stolarni powstaje restauracja McDonald’s.