Współcześni melomani słuchają muzyki, o której dawny koneser najpewniej wyrażałby się z przekąsem. Miejsce dawniej okupowane przez miłośników Schoenberga zajmują teraz fani eksperymentującego nowojorskiego artysty Johna Zorna, którego płyty w nielicznych sklepach czy na straganach festiwalu Warsaw Summer Jazz Days można kupić za średnio 70 zł od sztuki albo... ściągnąć z Internetu. Ludzie kupują jednak nowy jazz – Zorna, Scofielda, Lasswella, a także ten starszy o uznanej od lat marce – płyty skandynawskiego saksofonisty Jana Garbarka czy też naszego Tomasza Stańki.
Milo Kurtis, muzyk, który kiedyś grał z Manaamem i Osjanem, a ostatnio występuje z własnymi kapelami Drum Freaks i Milo Ensamble, uważa, że koneserską publiczność ma także muzyka etniczna. Kurtis wespół ze znanym animatorem nowego jazzu Mariuszem Adamiakiem organizował niedawno w warszawskim Zamku Ujazdowskim festiwal Muzyka Świata 2002. Impreza przyciągnęła wszystkich, którzy lubią etniczne brzmienia przekraczające granice kultur i nie zadowalają się ofertą komercyjną. Rzeczywiście, gwiazdy tego festiwalu – brytyjska grupa Fun Da Mental, Wallis Buchanan z Jamajki (przez kilka lat członek słynnego Jamiroquai) czy wreszcie zespół z Białorusi UR’IA – grają rzeczy nie tyle trudne, ile raczej nieznane odbiorcom telewizji muzycznych.
Udaje się nie tylko Kurtisowi. W czasie tegorocznego festiwalu opolskiego zorganizowano na scenie przy placu Wolności koncert folkowy. Ktoś, kto kojarzy folk wyłącznie z twórczością braci Golec, byłby zapewne lekko zaskoczony słuchając jak gra w nowym składzie zespół Voo Voo Wojciecha Waglewskiego. Waglewski i jego czarni muzycy z Brazylii dali popis niezwykły, w którym klimaty etniczne ocierały się o nowy jazz. Audytorium tak zwanej muzyki niszowej – etnicznej, nowego jazzu, a nawet bluesa – zazwyczaj ma małe szanse usłyszeć to co lubi w programach największych rozgłośni radiowych czy stacji telewizyjnych.