Archiwum Polityki

Diwy i diwacy

11 maja miał się pożegnać z najważniejszą sceną świata Luciano Pavarotti – największy tenor końca XX w. Na jego ostatni występ w nowojorskiej Metropolitan Opera wybrano rolę, w której święcił na tej scenie prawdziwe triumfy ponad 50 razy. Losy „Toski” ważyły się do ostatniej chwili. Artysta kilka razy zmieniał wersje: zaśpiewa, nie zaśpiewa...

Nie zaśpiewał. Jak głosił oficjalny komunikat z przeprosinami, z powodu niedyspozycji zdrowotnej. Publiczność w szczelnie wypełnionym teatrze (mimo ceny biletów – 1,5 tys. dolarów) i ponad 3 tys. osób, które miały oglądać tenora na telebimach, musiały obejść się smakiem. Wielka to szkoda, że prawdopodobnie ostatnia próba scenicznych występów Pavarottiego skończyła się upokarzającym wielkiego artystę skandalem. Tenor i tak przeszedł już do legendy. O ile jednak byłoby lepiej (dla niego, opery i publiczności), gdyby koniec tej legendy też był chwalebny. Tak odeszła jedna z największych gwiazd w historii opery, w której nie brakowało przecież wielkich indywidualności.

Bo też dawniej to nie gwiazdy rocka, ale primadonny i tenorzy zaludniali masową wyobraźnię. Ekscytowano się wieściami o ich sukcesach, ale przecież i plotkami o ich życiu osobistym, szczęśliwych i nieszczęśliwych małżeństwach, pogłoskami o utracie głosu (czasem rozsiewanymi przez konkurencję), kibicowano w walce z chorobą czy też po prostu z nadwagą. Takie emocje wzbudzała, a w melomanach wzbudza też i dziś choćby Maria Callas, jednogłośnie okrzyknięta primadonną stulecia.

Dieta ściśle tajna

Choć we wrześniu minie 25 lat od jej śmierci, wygląda na to, że nieprędko uda się komuś ją zdetronizować. Jej sopran wcale najpiękniejszy nie był, a wielu łączyło to z jej słynną, ściśle tajną, dietą odchudzającą, po której zamiast pulchnej Marii pojawiła się na najważniejszych scenach świata ta Callas, którą zapamiętaliśmy – eteryczna, równie pasjonująca, gdy się ją oglądało i kiedy się jej słuchało. Callas chyba jako pierwsza pojęła, że śpiewaczka ma zaśpiewać nie tylko pięknie, ale przede wszystkim przekonująco.

Polityka 22.2002 (2352) z dnia 01.06.2002; Kultura; s. 54
Reklama