Archiwum Polityki

Powrót bohaterów

Lobo Antunes, uważany przez wielu krytyków za najwybitniejszego prozaika portugalskiego, debiutował w 1979 r., zaś na pierwszy polski przekład musieliśmy czekać, bagatela, prawie ćwierć wieku. Zdaniem krytyków pisarstwo Antunesa – niedoszłego noblisty – nie ustępuje prozie jego rodaka José Saramago. Zamiast alegorii, w których lubuje się Saramago, dostajemy literackie mięso, postaci obdarzone ciałem, „krwią i spermą”, jak lubi podkreślać Antunes, nieufny wobec powieści „filozofujących”.

Autor określił „Karawele wracają” jako „próbę stworzenia onirycznego portretu Portugalii, w którym przeszłość miesza się z teraźniejszością”. Jest połowa lat 70., po rewolucji goździków (1974) portugalscy osadnicy powracają z utraconych kolonii – Angoli, Mozambiku, Gwinei Bissau. Imperium przestało istnieć, pozostała tylko uboga i brudna Lizbona, która odrzuca przybyszów jak obce ciało. Antunes umieszcza afrykańskich „repatriantów” w skórach dawnych żeglarzy i poetów: emeryt Vasco da Gama mieszka w slumsie i grywa hazardowo w karty, Alvares Cabral, odkrywca wschodnich wybrzeży Brazylii, zatrudnia swoją żonę w burdelu należącym do świętego Francisca Javiera, apostoła Indii i Japonii, a Luis de Cam?es, poeta portugalskich podbojów, wegetuje w sanatorium dla gruźlików. Dramat antybohaterów rozgrywa się w domach publicznych i podejrzanych knajpach, dlatego w obrazie powrotu nie brakuje soczystych dialogów i naturalistycznych opisów, godnych Louisa-Ferdinanda Céline’a, mistrza Antunesa.

António Lobo Antunes, Karawele wracają, W.A.B., Warszawa 2002

Polityka 40.2002 (2370) z dnia 05.10.2002; Kultura; s. 61
Reklama