Archiwum Polityki

Zdziecinniali słowożercy

Od przełomu 1989 r. minęło 13 lat, a sięgająca po rząd dusz nasza literacka prawica nadal zacięta, osowiała i mało płodna. Najnowszy przykład: książka Cezarego Michalskiego „Siła odpychania”, która zawodzi jako powieść psychologiczna i jako manifest pokoleniowy.

Powieść miała być rozrachunkiem z duchową sytuacją epoki. Sięgnięcie do tego cytatu z Jaspersa i Habermasa nie jest przejawem snobizmu recenzenta, lecz sygnałem strasznie wybujałych ambicji autora, którego powieść szeleści cytatami zarówno największych jak i nieco pośledniejszych myślicieli Zachodu i okolic. Kogo tu nie ma: Platon, Heidegger, Freud, niemieccy mistycy jak Hildegarda z Bingen czy Jakub Böhme, ale także Celine, Jünger, Pound i Herbert, i Józef Mackiewicz.

Michalski jednak tylko „napuszył się na wartość”, jak mawiał Miłosz. Zamachnął się na psychogram swojej generacji (słowo nicowane w tej powieści na wszystkie sposoby), a właściwie grona kolegów i koleżanek z filozofii, socjologii, polonistyki lat 80., którzy kiedyś tam trochę hipisowali, trochę bawili się w kolejne polskie powstanie nadstawiając w stanie wojennym głowy pod pałki zomowców, potem ruszyli w świat emigrując do Francji, Anglii lub Ameryki. Po 1989 r. uwierzyli swym neokonserwatywnym mistrzom z Uniwersytetu Jagiellońskiego, że należy się im rząd dusz w Polsce, jeśli tylko mocno przywalą już nie tylko komunie czy postkomunie, ale i okrągłostołowym gwiazdom Solidarności. Po dziesięciu latach uznali, że przegrali, że jako „piękni trzydziestoletni” są kolejnym straconym pokoleniem, infantylnych i egocentrycznych słowożerów, niezdolnym do przejęcia odpowiedzialności nawet za siebie samych. Słowem: nieduży dorobek, ale ogromne zadufanie i niespełnione apetyty na odgrywanie roli dyktatorów intelektualnej mody, a może nawet mandarynów prawicowej rewolucji kulturalnej. I takie jest ideowe tło „Siły odpychania”.

A treścią jest totalne spapierzenie, papierowa głowa, papierowe serce, papierowe podbrzusze. Bohaterem powieści jest Marek, dobiegający czterdziestki absolwent filozofii, kiedyś hipis, potem członek NZS, mający permanentnego pecha w czasie demonstracji, gdyż wciąż podpadał zomowcom, był bity i zatrzymywany przez milicję.

Polityka 40.2002 (2370) z dnia 05.10.2002; Kultura; s. 72
Reklama