Archiwum Polityki

Zakorkowani

Dodatkowe płatne lekcje, tak zwane korki, biorą już nie tylko maturzyści i gimnazjaliści, coraz częściej uczniowie szkół podstawowych. I studenci, którzy dotychczas z korepetycji raczej się utrzymywali.

Zjawisko korepetycji polskie społeczeństwo ocenia negatywnie. Nawet sami korepetytorzy. Ludzie po prostu widzą, że bezpłatne nauczanie staje się mitem, bo szara strefa puchnie i wynaturza cały system edukacyjny. Ocenia się, że korepetycje bierze połowa polskich uczniów szkół średnich i gimnazjów. Prof. Elżbieta Putkiewicz, autorka publikacji „Korepetycje – szara strefa edukacji”, podsumowującej pierwsze międzynarodowe badania zjawiska w Polsce (prowadzone pod egidą Instytutu Spraw Publicznych, w ramach międzynarodowego projektu Open Society Institute w Budapeszcie), twierdzi, że korepetycje niesłychanie dzielą polskie społeczeństwo. Uczniowie z biedniejszych rodzin dwa razy rzadziej biorą dodatkowe lekcje. Podobnie jak o dziedziczeniu biedy, możemy mówić o zjawisku dziedziczenia słabego poziomu wykształcenia.

Do tej pory skala zjawiska korepetycji ujawniała się, gdy wybuchał jakiś skandal. Jak ten trzy lata temu w Busku Zdroju. Lokalna prasa doniosła, że nauczyciel z jednego z liceów zmusza swoich uczniów, by brali u niego „poduczki”. Nauczyciela odesłano na emeryturę, a informacja o korupcyjnych korepetycjach zdopingowała kuratorium do przeprowadzenia anonimowej ankiety wśród licealistów. Ponad połowa przyznała, że je bierze, a 40 proc. korzystających z płatnych dodatkowych lekcji przyznało, że robi to pod presją nauczycieli.

– Popyt na prywatne lekcje z przedmiotów ścisłych od kilku lat jest bardzo duży – mówi Piotr, nauczyciel fizyki w jednej ze śląskich szkół średnich. Jest korepetytorem od ośmiu lat, zaczął uczyć jeszcze na studiach. Nie narzekał nigdy na brak chętnych, jego specjalnością jest matematyka po angielsku.

Polityka 10.2006 (2545) z dnia 11.03.2006; kraj; s. 40
Reklama