Archiwum Polityki

Gry w monopol

Monopole są dla rynkowej gospodarki groźne, więc oficjalnie się ich w Polsce nie lubi, krytykuje je i zwalcza. Ale one mają mnóstwo sposobów, żeby obejść ograniczenia, a państwo niektóre po cichu popiera.

W reklamie czytamy: „W 2007 r. wszyscy Klienci w Polsce będą mogli decydować o tym, kto będzie dostarczał im elektryczność. Co to zmieni? Cóż, światła będą działały tak samo jak do tej pory, podobnie jak lodówka, telewizor czy pralka. Jednak możliwość wyboru sprawi, że dostawcy będą musieli się liczyć z Twoimi wymaganiami i nauczyć się je zaspokajać. Konkurencja spowoduje, że firmy energetyczne zaczną dbać o solidność, Twoje poczucie wygody i o środowisko, które Cię otacza”. Tak szwedzki koncern energetyczny Vattenfall – właściciel Elektrociepłowni Warszawskich oraz Górnośląskiego Zakładu Energetycznego – kreśli wizję świetlanej przyszłości. Zapewnienia brzmią pięknie, choć tajemniczo. Trudno nam sobie wyobrazić, że niebawem będziemy mogli grymasić, decydując, czyj prąd jest lepszy. Jeszcze niedawno, nawet w krajach z długimi doświadczeniami wolnorynkowymi, energetyka uchodziła za naturalny monopol. Dziś jednak w całej UE i ta dziedzina otwiera się na konkurencję. Dotychczas właściciel sieci przesyłowej miał wyłączne prawo sprzedawania nam energii. Teraz to się zmienia. Wszystko za sprawą zasady swobodnego dostępu do sieci przesyłowej (TPA). To my wybierzemy najtańszego dostawcę, a właściciel drutów będzie miał obowiązek energię nam dostarczyć, pobierając jedynie opłatę przesyłową. Tyle teorii.

Demonopolizacja polskiej elektroenergetyki prowadzona jest od kilku lat. Obok regionalnych zakładów energetycznych działają niezależne firmy (zwane spółkami obrotu) oferujące odbiorcom dostawę energii. Od lipca 2007 r. wszyscy, także odbiorcy domowi, będą mogli wybierać dostawcę energii. Jednak już dziś taki przywilej jest udziałem prawie dwóch milionów polskich firm.

Polityka 10.2006 (2545) z dnia 11.03.2006; Gospodarka; s. 44
Reklama