Historia polskiego kina składa się w ogromnej większości z obiecujących debiutów i marnych ciągów dalszych. Dlatego przypadek Krzysztofa Krauzego jest ze wszech miar wyjątkowy – zaczął raczej średnio, potem zaś dojrzewał z każdym następnym tytułem. Wkrótce na ekrany wchodzi jego kolejny film – „Plac Zbawiciela”.
Znajomi Krzysztofa Krauzego mówią, iż obecnie jest on zupełnie kimś innym, niż był w czasach, kiedy wchodził do środowiska filmowego. To towarzystwo wciąga, narzuca pewne wzorce zachowań, mami szansą szybkiej kariery w błysku fleszy, pokazania się wśród elity i na rozkładówkach kolorowych magazynów. Autor „Placu Zbawiciela” istnieje dziś poza tym światem – bardziej przypomina poetę samotnika niż człowieka z krajowej branży filmowej. Kręci mało: zrealizował parę dokumentów, pięć filmów fabularnych, paroodcinkowy cykl „Wielkie rzeczy” dla telewizji.
Polityka
35.2006
(2569) z dnia 02.09.2006;
Kultura;
s. 60