Archiwum Polityki

Nasi rządzą w Strasburgu

Polscy eurodeputowani zaczynają się czuć w Strasburgu i Brukseli jak u siebie w domu, czyli w Sejmie. Już padły propozycje likwidacji Parlamentu Europejskiego, zamknięcia jednej z jego siedzib, zbudowania kaplicy. Pojawiły się zarzuty „niewolenia narodów”, awantury o brak tłumaczy. Zaczyna się mówić, że Polacy wyrastają na „głównych rozrabiaków”, dystansując nawet eurosceptycznych Brytyjczyków. Mamy wreszcie jakiś sukces.

Niektórzy europosłowie niepokoją się, że na ogół dystyngowany i raczej nudny Parlament Europejski może zamienić się w bazar. Ledwie bowiem pojawili się Polacy, już zaczynają się wybryki i narzekania. Kiedy Liga Polskich Rodzin wnioskowała o samorozwiązanie PE, lider socjalistów, niemiecki socjaldemokrata Martin Schultz wezwał przewodniczącego obrad, aby „uciszył tych chuliganów”.

A postulat Bogusława Rogalskiego z LPR był wzruszająco prosty: „W imieniu Ligi Polskich Rodzin stawiam wniosek formalny o samorozwiązanie Parlamentu Europejskiego. Parlament stał się zakładnikiem lobby homoseksualnego Europy. Jest niewydolną, drogą i bezproduktywną instytucją”. Rogalski jest wyraźnie dumny ze swojego wystąpienia. – Musiałem to zrobić. Lobby homoseksualne zaczęło nas atakować. Parlament został obwieszony plakatami, dzień w dzień odbywały się jakieś zebrania. Ja sam poczułem się zaszczuty – żali się Rogalski. Marek Siwiec skarży się, że po wystąpieniu Rogalskiego ktoś go zapytał, czy mu nie wstyd, że jest Polakiem. – Na szczęście tutaj nie siedzi się według narodowości, tylko we frakcjach, według kolejności alfabetycznej.

Janusz Lewandowski, deputowany z ramienia Platformy Obywatelskiej, uważa, że obrady plenarne bywają wykorzystywane jako teatr. – W trakcie wystąpień posłów LPR słyszałem bardzo niepochlebne głosy na temat naszego kraju: „polskie bezhołowie, chuligaństwo”. Lewandowski dodaje, że hołdy składane przez posłów Ligi komisarzowi Buttiglione, w typowym dla nich języku, rozsierdziły dużą część deputowanych. – Liberałowie, którzy nie byli jednoznacznie negatywnie nastawieni do komisji Barroso, utwierdzili się na skrajnych pozycjach. Niebezpieczne jest takie napędzanie się fundamentalizmów.

Polityka 47.2004 (2479) z dnia 20.11.2004; Kraj; s. 28
Reklama