Archiwum Polityki

Alicja w krainie koszmaru

Zwolennicy legalnej aborcji w najczarniejszych snach nie przypuszczali, że będą musieli walczyć nie tyle o złagodzenie restrykcyjnej ustawy z 1993 r., ile o respektowanie jej zapisów.

Najpierw Parlament Europejski, a teraz także Komitet Praw Człowieka ONZ upomniał się o prawa Polek. Mimo że mamy jedną z najbardziej restrykcyjnych ustaw w Europie, nawet w sytuacjach przez nią dopuszczanych kobietom odmawia się prawa do aborcji. Edukacja seksualna nie istnieje. Rząd nie jest zainteresowany skalą podziemia aborcyjnego.

To nie był domestos

Anna cierpi na ostrą niewydolność żylną. Przeszła kilka operacji. Jej choroba wyklucza stosowanie skutecznej hormonalnej antykoncepcji. Kolejna ciąża była dla niej życiowym ciosem. Wiedziała, że to pogorszy jej stan zdrowia, że czeka ją kolejna operacja. Mąż na wiadomość o ciąży opuścił ją i została samotną matką trójki dzieci. Jak wiele kobiet była przekonana, że aborcja w Polsce jest całkowicie nielegalna. Poszła do prywatnego gabinetu, ale suma 2,5 tys. zł przekraczała jej możliwości. Lekarz odmówił rozłożenia jej na raty, kredytu nie dostała. Kiedy dowiedziała się, że można usunąć ciążę, gdy zagraża ona zdrowiu kobiety, poszła do szpitala z zaświadczeniem z poradni. Lekarz roześmiał się jej w twarz i spytał, czy żartuje. Była zdesperowana, próbowała sama wywołać poronienie wstrzykując sobie w brzuch płyn do mycia okien. Zemdlała, ale poronienie nie nastąpiło. – To był tani płyn, nie stać mnie było na domestos, może wtedy by się udało – mówi. Z pomocą Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny próbowała jeszcze walczyć o legalny zabieg. Sprawa otarła się o krajowego konsultanta do spraw ginekologii. Uznał, że zakrzepica nie jest wskazaniem do aborcji. A co jest? O tym każdorazowo decyduje lekarz.

Annę zmuszono do urodzenia dziecka. W szpitalu zaproponowano jej oddanie go do adopcji.

Polityka 47.2004 (2479) z dnia 20.11.2004; Kraj; s. 33
Reklama