Archiwum Polityki

Napędź się sam

Jaki jest polski przepis na biopaliwo? Trochę rzepaku, wiele iluzji, sporo niejasnych interesów, a do tego masa polityki. Wszystko solidnie zamieszane. Daleko się na tym nie zajedzie.

Napięcie rośnie. W powietrzu czuć zapach wielkich pieniędzy. Co kilka dni kolejna firma uroczyście ogłasza, że zamierza wejść do biopaliwowego biznesu i zainwestować miliony złotych w instalacje do przerobu oleju rzepakowego na estry FAME, czyli roślinne paliwo do silników wysokoprężnych, zwane popularnie biodieslem. Jeśli taką deklarację składa spółka giełdowa, kurs jej akcji natychmiast idzie w górę. Inwestorzy giełdowi wierzą dziś w biopaliwa, jak kilka lat temu wierzyli w potęgę gospodarki internetowej. Do tego interesu garnie się niemal cała czołówka polskiego biznesu: Aleksander Gudzowaty, Roman Karkosik, Zbigniew Komorowski, Jerzy Starak, Grzegorz Jankilewicz i Wiaczesław Smołokowski (właściciele J&S). Także Roman Kluska nie ukrywa swojego zainteresowania biopaliwami.

Inwestują też nafciarze – Orlen, który jako jedyny stworzył już przemysłową biorafinerię w Trzebini, deklaruje zamiar rozbudowy instalacji. Grupa Lotos zamierza podobną wybudować w Czechowicach. Spółki chemiczne – Dwory-Oświęcim, Puławy, Police – też chciałyby zarabiać na biopaliwach. Jeśli zamierzenia największych graczy zostaną zrealizowane, to w ciągu najbliższych trzech lat staniemy się europejską biopaliwową potęgą. Zamiast dzisiejszych mizernych nieco ponad 100 tys. ton wytwarzać będziemy 1,5 mln ton estrów rocznie. Pytanie tylko: z czego?

FAME to skrót od angielskiej nazwy estry metylowe kwasów tłuszczowych. Można je produkować z dowolnych tłuszczów roślinnych lub zwierzęcych. Jednak w polskich warunkach w grę wchodzi przede wszystkim rzepak – nasza najważniejsza roślina oleista. Z punktu widzenia paliwowego jest wprost idealna.

Najwyższej jakości estry można uzyskać jedynie z oleju rzepakowego.

Polityka 19.2006 (2553) z dnia 13.05.2006; Gospodarka; s. 44
Reklama