Poprzedni minister kultury Waldemar Dąbrowski o tradycji mówił zawsze z łezką w oku, ale w gruncie rzeczy interesowała go przede wszystkim przyszłość. Ujazdowski jest jego przeciwieństwem. Dużo lepiej i bezpieczniej czuje się na gruncie przeszłości, wspomnień, pamiątek. Zamiast z twórcami i artystami woli spotykać się z politykami i historykami. A zarazem ponad pragmatyzm przedkłada ideologię, a ponad otwarcie na świat – tradycyjnie pojmowany patriotyzm.
Owa wizja kultury znajduje silne uzasadnienie w życiorysach kierownictwa resortu, choćby tych pomieszczonych na jego oficjalnych stronach internetowych. Kazimierz Ujazdowski jest z wykształcenia prawnikiem, ale w swej autoprezentacji skupia się przede wszystkim na własnych i rodzinnych zasługach w walce o niepodległą Polskę oraz na osiągnięciach politycznych. Trzej jego zastępcy są z wykształcenia historykami, z bogatymi doświadczeniami w pracy nauczycielskiej, naukowej, a także dyplomatycznej. Daremnie szukać w ich biografiach jakichkolwiek związków ze światem kultury (z wyjątkiem szefa, który powrócił na ministerialny stołek). Żywiołem Jarosława Sellina są media (to były dziennikarz i członek KRRiTV), Krzysztofa Olendzkiego – polityka zagraniczna, Tomasza Merty – teoria myśli politycznej. Minister i wszyscy jego zastępcy są niemal rówieśnikami, najstarszy ma 43 lata, najmłodszy – 41.
Ujazdowski nigdy nie ukrywał, iż pragnie uczynić z ministerstwa centralę krzewienia patriotyzmu, miłości do historii i narodowej tradycji, zaś sprawy współczesnej i tzw. wysokiej kultury średnio go obchodzą. Do tak postawionego zadania przystąpił na wielu frontach naraz. Targi Książki Historycznej – to była jedna z pierwszych wizyt ministra. Pierwsze resortowe medale Gloria Artis przypiął do klap historyków „uczciwie opisujących najnowsze dzieje Polski, ze szczególnym uwzględnieniem stanu wojennego”, a patronatem honorowym objął akcję „Młodzi pamiętają” (dotyczyła stanu wojennego).