Archiwum Polityki

Młoda Polska na walizkach

Chcieli uciekać do Londynu. Zostali i zrobili film „Oda do radości”. To miała być amatorska produkcja studentów łódzkiej Filmówki. Wyszedł portret pokolenia: gorzki, ostry, ale z nutą optymizmu.

Kazimierza Kutza trudno w temacie sztuki filmowej zaskoczyć. Ale na pokazie „Ody” podczas XXX Festiwalu Filmów Polskich w Gdyni dziwił się: „Dawno nie widziałem tak dobrego filmu współczesnego o losie 22-latków”.

Jury festiwalu przyznało filmowi Nagrodę Specjalną. Andrzej Wajda mówił: „To ważny film, będący próbą oceny sytuacji, w jakiej dziś jest Polska i w jakiej wchodzimy do Europy. Uważam go za jeden z najbardziej udanych debiutów polskiego kina ostatnich lat”.

Zaczęło się od braku perspektyw. – Perspektywa – mówi Janek – to coś takiego jak tlen: bez tego nie ma życia. Zdecydowali, że czas uciekać. Zadzwonili do studia filmowego w Londynie, szukali staży, zaczęli załatwiać papiery, pisać podania o dziekankę.

Odkryli też, że nie ma już znajomych z podwórka. Łatwiej byłoby spotkać ich w pubie przy Trafalgar Square niż w jedynym w rodzinnym miasteczku barze. Spotkania klasowe nie wypalają, bo kiedy się je zaczyna organizować, okazuje się, że z trzydziestu osób połowa jest w Londynie, a kolejne trzy w Dublinie. Ci, którzy zostali, zasypują „Gazetę Wyborczą” listami z powtarzanym jak mantra hasłem: „Młodzi, wykształceni i zbędni”.

Wedle pobieżnych szacunków spakowało się i wyjechało szukać swoich perspektyw za granicą 300 tys. młodych Polaków. Trójka studentów łódzkiej Filmówki: Anna Kazejak-Dawid, Maciej Migas i Jan Komasa, postanowiła dać tej liczbie imiona, twarze i opowiedzieć ich historie. Tytuł filmu – ironiczny: „Oda do radości”.

Do Łodzi

Pomysł wyszedł od Ani i Maćka. Z dwóch zaproszonych do projektu kolegów z roku został Janek.

Maciek z rodzinnej Szprotawy – kiedyś niemieckiego kurortu, dzisiaj zagłębia krasnalowego – wyjechał zaraz po maturze: ciągnęło go do wielkiego świata i do filmu.

Polityka 16.2006 (2551) z dnia 22.04.2006; Kultura; s. 72
Reklama