W decydującej rozgrywce z Kolinem przegrała nasza Dąbrowa Górnicza. „Czesi mieli lepszą ofertę” – z filozoficznym spokojem skwitował to premier Miller. Tymczasem w międzynarodowym świecie biznesu polska porażka wywołała spore wrażenie. Panuje przekonanie, że przegraliśmy na własne życzenie, bo nie umiemy skutecznie przyciągać zagranicznych inwestorów.
Edward Nowak, były wiceminister gospodarki, dziś wiceprezes Huty im T. Sendzimira, nie ma sobie nic do zarzucenia. Zrobił wszystko, by wspólna japońsko-francuska inwestycja powstała w Polsce. To on, jako reprezentant rządu Jerzego Buzka, prowadził negocjacje z inwestorami. Po przegranych wrześniowych wyborach musiał przekazać pałeczkę swej następczyni wiceminister Ewie Freyberg, co – jak sądzi – mogło mieć pewien wpływ na niekorzystny finał negocjacji. Oferował nawet obecnemu ministrowi Jackowi Piechocie gotowość dokończenia rozmów, ale jego propozycja nie została przyjęta.
Nowak uważa jednak, że nie należy rozdzierać szat. Raz się wygrywa, raz przegrywa. W końcu Kolin też ma za sobą taką jak Dąbrowa Górnicza porażkę. Dwa lata temu starał się skusić niemiecki koncern BMW szukający miejsca pod nową fabrykę. Zajął drugie miejsce w rankingu 200 miast ubiegających się o względy inwestora, przegrywając z Lipskiem. Wysiłek nie poszedł jednak na marne. Kiedy nadarzyła się kolejna okazja, Czesi byli już przygotowani i zahartowani w boju. Mieli odpowiedni teren, dokumentację, a przede wszystkim wiedzieli, jak skutecznie kusić inwestorów.
Informacja o możliwości budowy w Polsce fabryki samochodów dotarła do ministra Nowaka drogą poufną w marcu 2001 r. Sprawa była utrzymywana w tak głębokiej tajemnicy, że nie tylko prasa, ale nawet osoby zajmujące się przemysłem motoryzacyjnym w Ministerstwie Gospodarki przez kilka miesięcy o niczym nie wiedziały.