Filharmonia w Warszawie, trwająca sto lat, bywała – pod rozmaitymi szyldami – wielbiona i wyszydzana, kreatywna i eklektyczna, a przecież generalnie niczym nie różni się od wszystkich innych w Europie i Stanach Zjednoczonych (wiedeńczyków nie pomijając); tych od niej starszych o kilka dziesięcioleci i tych nieco młodszych.
„Miłośnicy harmonii” zaczęli powoływać swe stowarzyszenia i inicjować serie stałych koncertów symfonicznych w specjalnie tym celom służących gmachach już u schyłku osiemnastego stulecia, zaraz po Rewolucji Francuskiej. Stworzyli nową formułę życia muzycznego. Cykliczna, w miarę systematyczna powtarzalność koncertowego ceremoniału wykształciła wśród kulturalnego mieszczaństwa obyczaj stałego obcowania z muzyką. Pojawił się nowy gatunek człowieka – meloman, wierny i lojalny swojej orkiestrze i swojej sali, gdzie miał wykupiony abonament. Wiedeńczycy grać zaczęli, początkowo nieregularnie, już w sławnym z militarnej historii Europy 1812 r., gdy zainicjowało swą działalność tamtejsze Towarzystwo Przyjaciół Muzyki. Regularnie od 1842 r., od 1860 pod nazwą Wiener Philharmoniker, obsługują i sezony koncertów symfonicznych, i sezony operowe tej metropolii.
Filharmonia Warszawska rozpoczęła swe życie w 1901 r. jako spółka akcyjna. Obchody stulecia odnoszą się do daty listopada, gdy orkiestra Filharmonii wystąpiła po raz pierwszy. Jednak wewnątrz tego dużego jubileuszu można wskazywać na jubileusze „składowe” – 50-lecia stałej działalności Filharmonii Warszawskiej po wojnie, rozpoczętej koncertem 12 stycznia 1951 r., minionego 45-lecia jej istnienia pod obecną nazwą Narodowej, zainaugurowanego 22 lutego 1955 r.