Archiwum Polityki

Alchemia Lupy

Ta książka będzie szokiem dla każdego, komu zdarzyło się obcować z pisarstwem Krystiana Lupy. Kto przedzierał się przez dżunglę myśli celowo nierozplątywanych, pozostawianych w nieplewionym kształcie. Takie logoreiczne wywody widzowie Lupy otrzymują za każdym razem w programach; są to wyimki z gigantycznego dziennika, w którym reżyser od lat spisuje swe asocjacje, uważając je wręcz za dzieło życia, ważniejsze od teatru. Wolno sądzić – przy całym szacunku dla pasji diarysty – że to mniemanie niesłuszne.

Tym większym szokiem jest ta książka – zapis przyjacielskiej rozmowy z Krystyną Gonet. Nade wszystko dlatego, że Lupa mówi w niej jasnym, krystalicznie przejrzystym głosem o niezwykle skomplikowanych sprawach. Głównie o samopoznaniu. Wraz z parą rozmówców odbywamy fascynującą wycieczkę po współczesnym człowieku, od stóp do głów: od potrzeb mitotwórczych (palących w dobie rozsypujących się więzi religijnych) po intymne sublimacje erotyczne. Lupa jest przewodnikiem doskonałym: zdaje się całkowicie wyzbyty pruderii. Potrafi wymijać stereotypy i maski, pokazywać – także na sobie samym! – również wstydliwe strony dzisiejszego homo sapiens. Prowadzi go to jednak nie do łatwych konstatacji, lecz do nieskończonego komplikowania obrazu, wnikania w głąb sprzeczności konstruujących ludzką naturę. To jest istota Lupowej alchemii „przetwarzania człowieka jako wszechobecnej materii duchowej”. Przetwarzania, którego warunkiem jest wrażliwość i szczerość: partnerska otwartość zda się alchemikowi cenniejsza niż wierność dezaktualizującym się konwenansom i rygorom.

„Dlaczego coraz więcej ludzi ucieka od swoich ról społecznych do krainy anarchii i tam gdzieś po omacku szuka spełnienia? Dotychczas uporządkowane, zhierarchizowane role społeczne, te chomąta, te uprzęże – jeszcze do niedawna całe generacje pokornie je dźwigały – teraz dla wielu stały się nie do uniesienia?

Polityka 30.2002 (2360) z dnia 27.07.2002; Kultura; s. 48
Reklama