Archiwum Polityki

Drżenie przy rentgenie

Rozmowa z prof. Ludwigiem E. Feinendegenem, światowej sławy specjalistą w dziedzinie medycyny nuklearnej i radiobiologii, o strachu przed promieniowaniem

Promieniowanie jonizujące, które jest wykorzystywane m.in. podczas robienia zdjęć rentgenowskich, ale powstaje również w trakcie wybuchów bomb jądrowych, budzi wśród ludzi strach. Jesteśmy przekonani, bo tak nas uczono w szkole, że nawet jego małe dawki są niebezpieczne, więc nie powinniśmy zbyt często prześwietlać zębów czy płuc. Pan natomiast głosi coś, co brzmi jak herezja: promieniowanie może mieć pozytywny wpływ na zdrowie człowieka.

Rzeczywiście, ludzie panicznie boją się promieniowania jonizującego. Ten lęk wzrósł szczególnie w ostatnich latach, zwłaszcza po katastrofie w Czarnobylu, której skutki potwornie wyolbrzymiono. A i wcześniej straszono nas wojną jądrową. To zjawisko doczekało się nawet swojej nazwy – radiofobia. Tymczasem niebezpieczne dla zdrowia są tylko bardzo duże dawki promieniowania – takie, które otrzymali niektórzy ratownicy w Czarnobylu oraz ludzie, którzy byli stosunkowo blisko eksplozji bomb atomowych w Hiroszimie i Nagasaki.

Małe dawki nie są zagrożeniem dla naszego zdrowia?

Nie tylko nie stanowią zagrożenia, ale wywierają pozytywny wpływ na nasz organizm. I mogą to być dawki nawet dziesiątki razy większe niż te, które w ciągu roku otrzymuje pan czy ja zarówno od medycyny (czyli przede wszystkim z aparatów do zdjęć rentgenowskich) jak i tzw. promieniowania naturalnego. To ostatnie pochodzi od pierwiastków promieniotwórczych zawartych w glebie, w naszym organizmie oraz promieniowania jonizującego docierającego z kosmosu.

Dlaczego w takim razie panuje powszechne przekonanie, że nawet małe dawki promieniowania szkodzą naszemu zdrowiu?

Prowadzone przed kilkudziesięciu laty pierwsze eksperymenty nad oddziaływaniem promieniowania jonizującego na materiał genetyczny organizmów żywych dowiodły, że jest ono w stanie uszkadzać DNA, co powodowało powstawanie mutacji.

Polityka 27.2002 (2357) z dnia 06.07.2002; Społeczeństwo; s. 74
Reklama