Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Farbowana Japonia

Kiedy dorośli od dziesięciu lat zajęci byli po uszy kryzysem, recesją i deflacją, nie zauważyli, jak im uciekło młode pokolenie. Wypadło z systemu. Zdjęło mundurki, ufarbowało włosy, porzuciło stałe zajęcia na rzecz dorywczych. Ani myśli o przyszłości, nie zakłada rodzin. Oddaje się bez reszty konsumpcji i – o zgrozo – szukaniu uciech w życiu. Za pieniądze rodziców.

W tradycyjnym teatrze kabuki istnieje forma zmiany kostiumów na scenie, która nazywa się hikinuki. Ubrany na czarno niewidoczny pomocnik pociąga za nitki i w mgnieniu oka spod starego kimona ukazuje się nowy strój. Coś takiego stało się właśnie teraz: niepostrzeżenie pojawił się nowy japoński model życia, który całkowicie przeczy stereotypom.

Jasna miedź

Chisato i Josuke, dwudziestodwulatkowie. Obydwoje są freeters. Słowo powstało z połączenia angielskiego free, z niemieckim arbaiter. Freeters pracują dorywczo i raczej nie mogą liczyć na karierę. Skaczą z kwiatka na kwiatek, po parę miesięcy to tu, to tam, gdzie nie trzeba większych kwalifikacji. Ale freeters to także stan ducha, pewien rodzaj tymczasowości, beztroski, luzu po prostu.

Pracują w Ginzie, dzielnicy Tokio, przez ścianę. Ona w barze z zupą sowa (długa kolejka w świętej porze lunchu i wieczorem, kiedy tłum z Ginzy rusza do kolejek dojazdowych); on u Kodaka, w punkcie foto, przy automacie do odbitek. Połączyło ich sąsiedztwo oraz gorące uczucie do Ajumi Hamasaki, zwanej Aju, ich rówieśnicy, gwiazdy pop. Z Aju mają też oboje wspólny nowy kolor włosów: jasna miedź.

Kiedy Josuke u Kodaka wypada dobra zmiana, nie jest źle. Zabiera Chisato do Szibuji, dzielnicy dla młodych. W Tokio wszystko jest uporządkowane. Ginza jest za droga, ona jest dla grubych ryb z koncernów, przywożonych limuzynami, z siedzeniami przykrytymi narzutami z białej koronki, albo dla kandydatów, którzy dopiero muszą zasłużyć i się wkupić (to znaczy swoje wypić). Za to Szibuja jest w sam raz. Sklepy z płytami, sklepy z ciuchami, sklepy z butami, kina, całe hale automatów do gry, a na deser karaoke.

Polityka 27.2002 (2357) z dnia 06.07.2002; Na własne oczy; s. 100
Reklama