MON winne jest majorowi Groborzowi, do niedawna lekarzowi z Wojskowego Szpitala Gruźlicy i Chorób Płuc w Otwocku, 22 tys. zł. Wobec kilkunastu innych oficerów-lekarzy zaległości ma podobne. Ministerstwo milczy, nie odpowiada nawet na ponaglenia sądu.
Milczenie ministra
Nie zdarzyło się jeszcze w żadnej armii NATO, by oficerowie pozwali przed sąd ministra obrony narodowej z powodu niewypłacanego uposażenia. – Zostaliśmy do tego zmuszeni, bo wielokrotne pisma i interwencje nie dały żadnego rezultatu – usprawiedliwiają się.
Naczelny Sąd Administracyjny już 20 lipca zwrócił się do ministra obrony narodowej Bronisława Komorowskiego o odpowiedź na skargę majora Groborza. 18 września musiał swoje żądanie ponowić, bo żadne wyjaśnienia z MON nie nadeszły. Być może podczas kampanii wyborczej minister nie miał czasu na uzupełnianie akt sądowych (Bronisław Komorowski z sukcesem startował do Sejmu z listy Platformy Obywatelskiej, zdobywając w Warszawie 14 493 głosy). Ale oficerowie, którzy wcześniej wielokrotnie starali się powiadomić go o swojej sytuacji, od dawna narzekają na milczenie i bezczynność przełożonego.
– W sytuacji krytycznej, gdy od marca do czerwca nie otrzymywaliśmy żadnych dochodów, prosiliśmy nawet o zapomogę, ale minister nie raczył odpowiedzieć – opowiada jeden z lekarzy. – A przecież zadłużenie MON wobec nas, żołnierzy zawodowych, sięga nawet ubiegłego roku, bo szpital nie wypłacił nam należnego wyrównania poborów za rok 2000, nagrody rocznej, od listopada nie płacił za dyżury.
– Załamałem się i po 20 latach służby przeszedłem na emeryturę – mówi Groborz.
Inny lekarz oficer, który także złożył pozew w sądzie, choć chce pozostać w armii, kwituje sprawę krótko: – Gdybyśmy przyszli pod budynek ministerstwa z granatami albo kałachami i przejechali po szybach, wreszcie by się ktoś obudził.