Z punktu widzenia osoby, która nigdy osobiście nie zabiła zwierzęcia, nie wycięła mu jąder, odbytu, a następnie nie przecięła jamy brzusznej i nie przewiązała przełyku, praca w charakterze preparatora zwierząt może uchodzić za mało pociągającą, a nawet nieprzyjemną. Osoby takiej nie dałoby się też pewnie namówić na oskórowanie zwierzęcia, jak również podpiłowanie badyli (nogi antylopy lub sarny) w tak umiejętny sposób, żeby kopyta zostały przy skórze.
Osoba ta mogłaby także nie zrozumieć, dlaczego ktoś wydaje 15 tys. dol., żeby zastrzelić słonia z odległości 30 m. A następnie wydaje kolejne 10 tys. dol., żeby wypchaną głowę tego słonia powiesić nad swoim fotelem, a własne nogi złożyć w wygodnej pozie na pufie zrobionym, oczywiście, z jednej ze stóp owego słonia.
Gdyby ktoś jednak po przeczytaniu powyższych zdań poczuł szybsze krążenie krwi, to korzystając z dwóch dostępnych na polskim rynku podręczników dla preparatorów – dosyć szybko mógłby zacząć realizować swoją pasję. Trzymając się rad Bohdana Jasiewicza, do wykonania podstawowych czynności preparatorskich wystarczy dobrej jakości nóż myśliwski. Jednak osoby ambitne powinny zaopatrzyć się jeszcze w piłkę do metalu (do cięcia kości), haczyk z twardego drutu z zaostrzonym pazurkiem (do wyskrobywania naczyń kości sitowych i mózgu), szydło (do czyszczenia otworów zębowych), bocznoszczypy (do obielania), pędzelek (do wybielania czaszek) oraz duże i małe szczypce chirurgiczne (niezbędne do usuwania resztek tkanek z trudno dostępnych zakamarków).
Albin Łącki, autor książki „Preparowanie trofeów myśliwskich”, namawia do podjęcia pierwszej próby preparatorskiej na ptaku. Co, jak przekonuje, jest stosunkowo łatwe. Trzymając się wskazówek autora, ptaka należy w pierwszej kolejności pozbawić jelit i żołądka.