Dzień dobry. Miałem wielu przyjaciół w Polsce, Królaka, Wilczewskiego, Hadasika, Szurkowskiego. Dlatego walczyłem, aby się Wyścig Pokoju odrodził i przejeżdżał przez trzy nasze kraje. Dobrze, że Polska znów się włączyła, zawdzięczamy to Ryszardowi Szurkowskiemu. To z czasem będzie znaczący wyścig zawodowców. Kiedyś ten wyścig organizowały trzy gazety partyjne, a teraz sponsorzy: browar Hasseröder i wytwórnia szampana Rotkäppchen...
Słynny enerdowski Czerwony Kapturek!
Również i inne firmy. Ze względu na wybory do Bundestagu nie byłem w komitecie organizacyjnym, ponieważ powiedziano by, że Wyścig Pokoju jest imprezą propagandową PDS.
Dlaczego pan kandyduje?
Nie chcę, ale muszę. Poproszono mnie o to, jestem tu wciąż popularny, potrafię rozmawiać ze zwykłymi ludźmi. A poza tym jestem socjalistą, demokratycznym socjalistą.
Skąd pan pochodzi?
Urodziłem się tu, pod Magdeburgiem, 500 metrów stąd. A ten dom zbudował mi mój były zakład pracy w 1955 r. za zwycięstwo w Wyścigu Pokoju.
Czym był dla pana ten wyścig?
Mój drogi. Pierwszy raz uczestniczyłem w nim w 1952 r. Pamiętam, jak podczas oficjalnych przemówień przed hotelem Bristol rozglądałem się wokoło. Morze gruzów. Ja miałem na sobie biały trykot z czarno-czerwono-żółtym pasem na piersi. I zobaczyłem starą, zabidzoną kobietę, która się we mnie wpatrywała. Było mi wstyd za to, co Warszawie wyrządzili Niemcy. Pomyślałem sobie, że ja muszę być zupełnie innym Niemcem.
Ile pan miał wtedy lat?
21.
To znaczy, czasy Hitlera przeżył pan świadomie.
Oczywiście. Przeżyłem dwukrotne dywanowe bombardowania tutejszych zakładów części zamiennych do czołgów.