Archiwum Polityki

Fatalna szczelina czasu

O roku ów... Bynajmniej nie 1812, z marszem Napoleona na Moskwę, którym się kończy "Pan Tadeusz", lecz 1648, któremu przygląda się dziś ta Europa, do której ponoć idziemy. W czasie gdy my w 350 rocznicę wybuchu powstania Chmielnickiego, filmowym "Ogniem i mieczem" wystawiamy celuloidowy pomnik polskiemu piekłu na Ukrainie, to nasi zachodni sąsiedzi rozpamiętują zakończenie swojego własnego piekła - wojny trzydziestoletniej.

Ten cyklon zaczął się w 1618 r. w Pradze od buntu czeskich protestantów przeciwko katolickim Habsburgom. Potem na północ ku wybrzeżom Bałtyku i Morza Północnego ruszyła katolicka ofensywa. Następnie protestanci zepchnęli cesarskich katolików znowu na południe. Po czym ci ponownie odzyskali inicjatywę, by ją zaraz stracić. Wreszcie nikt już nie wiedział, o co się toczy ta wielka wojna europejska: o Niepokalane Poczęcie i złamanie protestantyzmu? o ograniczenie władzy cesarza w Rzeszy? o nowy ranking mocarstw? Katolickiego cesarza wsparła bezpośrednio Hiszpania, a na dystans - Polska. Z kolei protestantów - Szwecja, Anglia i (katolicka!) Francja, a w ostatniej fazie także Siedmiogród.

Wojna trzydziestoletnia zrujnowała większość krajów niemieckich bardziej niż II wojna światowa. Na 150 lat otworzyła bramy dla francuskiej supremacji w Europie. Dla sąsiadów Rzeszy była niczym spekulacja na giełdzie w czasie hossy. Niemal każdy, kto wchodził do gry, wygrywał. Płaciły pustoszone kraje niemieckie, płacił cesarz tracący władzę w Rzeszy i płaciła sama Rzesza - sparaliżowana, podzielona na setki samodzielnych państw, księstw, biskupstw i enklaw.

Dziś w zjednoczonych niespełna dziesięć lat temu Niemczech tamta wojna i kończący ją Pokój Westfalski (październik 1648) jest tematem żywym. W Westfalii urządzane są wielkie wystawy historyczne. W prowincjonalnych miasteczkach byłej NRD - jak w Neubrandenburgu na północ od Berlina - odbywają się na ulicach kostiumowe festyny. Miejscowi odgrywają kilkaset lat historii miasta i regionu, a sceny z XVII wieku są najbardziej rozbudowane i wyraziste. Niemcy mogą się w nich odnaleźć bez zastrzeżeń, poużalać się nad sobą. W końcu rzeczywiście to co armie zaciężne wyprawiały w Magdeburgu czy Halberstadt, to sceny, które my znamy z "Trylogii": rzezie, gwałty, nawlekanie na pal Bogu ducha winnych ludzi i niszczenie kwitnących kiedyś miast.

Polityka 35.1998 (2156) z dnia 29.08.1998; Społeczeństwo; s. 56
Reklama