Archiwum Polityki

Stój nieruchomo jak góra

Zanim zaczniesz ćwiczyć tai-chi, stań prosto twarzą ku północy. Trzymaj głowę, szyję i tułów w jednej linii, prostopadle do ziemi, ale tak rozluźnione, jak tylko potrafisz. Wystrzegaj się świadomej mimiki i opróżnij umysł z myśli. W rezultacie twoja twarz przybierze wyraz pogody, symbolizujący stan wu-chi.

Już kilka lat temu do Polski dotarł kult zdrowego ciała. Nowa religia i moda na wysportowaną sylwetkę i aktywne spędzanie wolnego czasu. Po prostu nie wypada nic nie robić. Polacy, podobnie jak zwariowani na tym punkcie Amerykanie i reszta świata, zachłysnęli się różnorodnością możliwości. Jogging, aerobik, siłownia, step, callanetics, pływanie, aikido, tenis, karate, joga, a może tai-chi?

Polacy od lat dostają zadyszki biegając asfaltowymi alejkami po skrawkach miejskich parków, ćwiczą do upadłego, w kolorowych strojach z lycry, w ekskluzywnych klubach lub osiedlowych, dusznych siłowniach, pływają w chlorowanych i brudnych basenach, umierają na kortach. Po kilku takich intensywnych miesiącach, zwykle już w gabinecie lekarskim, przychodzi refleksja i opamiętanie. Jogging po twardych powierzchniach, aerobik, step, callanetics wykonywane pod okiem mało doświadczonego instruktora nadwerężają kręgosłup i niszczą stawy nóg. Do tego dochodzi jeszcze świadomość rosnącego chaosu, w jakim na progu XXI wieku przyszło nam żyć, coraz większe wymagania stawiane na dosłownie każdym kroku i coraz większe dzienne dawki stresu. Stąd już tylko krok dzieli nas od stanów depresyjnych, które oznaczają tylko tyle, że nie jesteśmy w stanie dopasować się do tego, co nas otacza. - Do pewnego momentu nie zastanawiamy się, co się dzieje z naszą energią i rozrzutnie nią gospodarujemy - tłumaczy Lada Maliniakova, instruktorka tai-chi w Ośrodku Kultury Eko-Oko. - I nagle okazuje się, że mamy jej za mało. Nasze ciało natychmiast reaguje na taki stan i zaczyna chorować.

Starożytni filozofowie chińscy nazwali stan bezkształtnej pustki sprzed stworzenia świata wu-chi, czyli "krańcową nicością", w której nie istniało nic, ale jednak coś istniało. Nie wiemy, co to było ani skąd przychodziło.

Polityka 35.1998 (2156) z dnia 29.08.1998; Społeczeństwo; s. 72
Reklama