Pełnomocnik rządu do spraw rodziny Kazimierz Kapera rozesłał do mediów trzecią wersję poprawianego przez kilka ostatnich miesięcy Raportu o rodzinie, przyjętego do wiadomości przez rząd pod koniec lipca. Ponieważ dokument ten ma być punktem wyjścia do tworzenia polityki prorodzinnej państwa - zapowiadanej w programach wyborczych AWS - tym bardziej wart jest analizy. Ostateczna jego wersja ma niestety wszystkie słabości poprzednich: miesza fakty i subiektywne interpretacje, dane statystyczne i wyniki amatorskich sondaży, zjawiska społeczne i deklaracje szlachetnych intencji. A nade wszystko wyraża żal, że opisywana rzeczywistość nie przystaje do modelu tradycyjnej rodziny katolickiej.
Sypialnia na cenzurowanym
Demograficzny wizerunek polskich rodzin od lat kreślony jest ze szczególną starannością przez zespoły specjalistów z Głównego Urzędu Statystycznego. Autorzy raportu przytaczają niektóre dane z ostatniej dekady, aby je podsumować "jednoznacznie negatywnymi ocenami zmian, dotyczących liczby małżeństw oraz liczby urodzeń".
Przypomnę: w 1995 r. było w Polsce 10,5 mln rodzin - blisko 60 proc. miało na utrzymaniu dzieci do lat 24. Dominowały rodziny z jednym lub dwojgiem dzieci (odpowiednio: 41,4 i 38,7 proc.). Co piąta wychowywała troje lub więcej potomstwa. Najwięcej dzieci rodzi się na wsi, w województwach nowosądeckim (współczynnik dzietności, czyli liczba dzieci, przypadających na jedną kobietę w wieku prokreacyjnym: 2,22), łomżyńskim (2,13), bialskopodlaskim i ostrołęckim (2,12). Najmniej - w dużych aglomeracjach miejskich: łódzkiej (1,58), warszawskiej (1,61) i katowickiej (1,75), w małżeństwach absolwentów wyższych uczelni.
Urodzenia w Polsce maleją gwałtownie od 1989 r., średnio rocznie o 4,4 proc. W ubiegłym roku liczba urodzeń (412 tys.) była tylko o 32 tys. wyższa od liczby zgonów, co oznacza, że na każdy tysiąc ludności przybyło mniej niż jedno dziecko. Co godne uwagi: dzieje się tak, mimo iż w wiek najwyższej płodności (20-29 lat) wchodzą coraz liczniejsze roczniki kobiet, urodzonych w drugiej połowie lat 70. To pokolenie - poza związkami młodocianych, wymuszonymi ciążą (7 proc.) - nie kwapi się jednak do zakładania rodzin. Zwyczaj zmiany stanu cywilnego w wieku 20-24 lata (potem dziewczyna zostawała starą panną) przestaje być normą - blisko 30 proc. nowych związków zakładają ludzie 25-29-letni.
Na tej podstawie autorzy raportu stawiają tezę o "znaczącym osłabieniu skłonności do zawierania małżeństw przez osoby w wieku największej intensywności zmiany stanu cywilnego".