Kwitnące imperium - mówi Bogusław Kaczyński o teatrze, który zostawił. A zespół to prawdziwa kolekcja. Teraz wszedł facet i jak słoń w składzie porcelany tłucze kolekcję - podsumowuje nowego dyrektora. Kolekcja szepcze wystraszona: to jest rzeź. A nowy szef pyta, kto i dlaczego robi atmosferę zagrożenia.
Wiadomość błyskawicznie obiegła media: w warszawskim Teatrze Muzycznym Roma w trakcie arii z koncertu "Wielka sława to żart" Cecylia B., chórzystka, zamiast wyjść na scenę, wyskoczyła przez okno. W kostiumie scenicznym, z kwiatami w ręku. Nie wytrzymała napięcia, jak mówią koledzy. To była osoba trochę bardziej wrażliwa, bezbronna wobec stresu.
Dzień wcześniej wzięła z kasy 420 zł i rozpytywała, czy ktoś nie słyszał o tanim pokoju do wynajęcia. Może być za opiekę nad starszą czy chorą osobą. Co ja mam robić? - skarżyła się szefowi orkiestry. Coś poradzimy, uspokajał, ale nie minęło 20 minut i było po wszystkim.
Chórzystka zadzwoniła też do poprzedniego dyrektora Romy Bogusława Kaczyńskiego. Zdziwił się, skąd znała jego numer telefonu, w teatrze podał go może dwóm osobom. Też pytała, czy mógłby pomóc z tym pokoikiem, i dodała - jak mówi Kaczyński: - Niech pan do nas wraca, bo on nas wszystkich wykończy.
On - to nowy dyrektor teatru Wojciech Kępczyński. W Warszawie po sukcesach w Radomiu.
Towarzystwo jak z Gogola
Dyrektor Kaczyński odchodził z hukiem - jak to Bogusław Kaczyński. Z wciągnięciem prasy i telewizji. Narobił długów, twierdzą urzędnicy. - Byłem osamotniony w profesjonalnym budowaniu teatru - mówi. Winni są radni, wiceprezydent miasta od kultury i urzędnicy. - Towarzystwo jak z Gogola - mówi o swoich przeciwnikach Kaczyński. - Radni dyskutowali nad tym, ilu muzyków powinno grać w orkiestrze. Niedługo zaczną decydować, czy w Hamlecie musi występować król.
Przez dwa lata jednak kwitła miłość między dyrektorem operetki a urzędem prezydenckim. Leszek Mizieliński, wiceprezydent od kultury, z małżonką bywali na premierach. Małżonka, szeptano, miała ambicje artystyczne, też chciała tańczyć, stąd miłość do operetki.