Bohaterowie Yasminy Rezy mają koło czterdziestki. Zdobyli już albo właśnie zdobywają sobie pozycję, stabilizację, prestiż. Serge jest wziętym lekarzem dermatologiem, rozwodnikiem i pracoholikiem; Marc - cenionym inżynierem w dziedzinie aeronautyki, domatorem; Yvan, najbardziej rozwichrzony z nich - sprzedawcą tekstyliów przekwalifikowującym się właśnie do branży papierniczej za sprawą ojca dziewczyny, z którą za chwilę weźmie ślub. Przyjaźnią się od lat, może od studiów; ich bliskość najwyraźniej przetrwała liczne życiowe burze i nieporozumienia. I oto kryzys w ich stosunki wnosi właśnie sztuka: konkretnie sztuka malarska. Serge kupuje awangardowy obraz modnego i drogiego malarza Antriosa; Marc określa dzieło mianem kompletnego gówna, a konesera-neofitę podejrzewa o bzika. Kłótnie osiągają natężenie rozwodowych awantur; Yvan w roli arbitra, nieustannymi niezręcznościami pogarsza tylko sprawę. Niewzruszonej dotychczas zażyłości grozi ruina.
Tę nieskomplikowaną fabułę można czytać na wiele sposobów. Można widzieć w niej wiwisekcję mniej lub bardziej utajonego homoseksualizmu (choć to najprostszy i najmniej ciekawy trop). Można dostrzegać mądrą i ciepłą, acz pozbawioną złudzeń, analizę wielkiej męskiej przyjaźni, subtelnych duchowych więzów latami wytrzymujących próbę życia, rzadkich i cennych. Ale i analizę wypłukiwania tych więzów przez czas, przez wrastanie w ciepłe domy, żony, meble i obrazy, przez zwykłe duchowe lenistwo bądź niewcześnie rozbudzone ambicje i miłość własną. W kryzysie wywołanym przez wtargnięcie pewnego obrazu między trzech mężczyzn kryć się więc może spóźnione i burzliwe pożegnanie z młodością, z deklarowaną i kultywowaną przez wiele lat chłonnością i otwarciem na świat, na które dziś brak czasu i sił. Kryć się może pewnie też i początek męskiego klimakterium.