Archiwum Polityki

Mogłem być przestępcą

Quentin Tarantino, ur. 1963. Amerykański reżyser filmowy, aktor, scenarzysta i producent. Reżyser głośnych filmów: "Wściekłe psy" (1992), "Pulp Fiction" (1994, Złota Palma w Cannes), jednej z nowel w "Czterech pokojach" (1995). 21 bm. wchodzi na ekrany naszych kin jego ostatni film "Jackie Brown".

Jak pan znosi histeryczną atmosferę wokół swojej osoby?

Co pan ma na myśli?

Stres związany z byciem idolem kultury masowej.

Moje życie nie polega na zastanawianiu się, dlaczego ludzie nadmiernie interesują się tym, co robię. Jeśli ktoś płaci 100 dolarów za mój autograf, to należałoby jego zapytać, czy przypadkiem nie zwariował.

A oczekiwania fanów, że kolejny pana film musi być równie "tarantinowski" co poprzedni?

Co to znaczy "tarantinowski"? Piszę i reżyseruję zgodnie z tym, co myślę i czuję. Jestem taki jak moje filmy. Z drugiej strony cieszę się oczywiście, że moje kino się podoba i że są ludzie, którzy we mnie wierzą. Dla artysty to komfortowa sytuacja. Sam byłem fanem twórczości Jean-Luca Godarda. Dobrze pamiętam dreszczyk podniecenia, kiedy dowiadywałem się, że on kręci następny film. Fakt, że istnieje grupa oddanych widzów, pomaga. Zwłaszcza temu, kto nie boi się zmieniać zainteresowań i stara się rozwijać.

Publiczność, dotychczas wierna panu, nie zaakceptowała jednak ostatniego filmu "Jackie Brown".

Nigdy nie zamierzałem robić filmów tylko dlatego, żeby spełnić czyjeś oczekiwania. "Jackie Brown" jest filmem niepodobnym do dwóch poprzednich, właśnie dlatego, że miałem dość wymuszania - przez producenta, fanów i Bóg wie przez kogo jeszcze - tego, co i jak mam robić. Po "Wściekłych psach" i po "Pulp Fiction" uznano, że jestem specjalistą od sensacyjnego kina dla nastolatków. Po dwóch filmach wepchnięto mnie w ramy, w których mam się cały zmieścić. Przecież to bzdura. "Jackie Brown" jest świadomie inną propozycją, skierowaną do starszych, bardziej dojrzałych widzów. Tym, którzy mimo to doszukują się w moim kinie wspólnych cech, chcę powiedzieć, że nie zamierzam dołączyć do rodziny Woody Allena, Spike´a Lee czy Hala Hartleya.

Polityka 47.1998 (2168) z dnia 21.11.1998; Kultura; s. 54
Reklama