Mieszkam w gminie Sztokholm, a prawa lokalne nabyłem jako cudzoziemiec w trzy lata po zameldowaniu się w gminnym urzędzie skarbowym. Jestem więc obywatelem sztokholmskim - o szwedzkie obywatelstwo nigdy się nie starałem. Ale i tak mam więcej praw, niż oferuje wprowadzany właśnie w Polsce ustrój samorządowy.
Podatek bezpośredni od dochodu uzyskanego na terytorium Szwecji płacę wyłącznie gminie. Jestem więc - w grupie współobywateli - głównym źródłem finansowania jej działalności. Od początku lat dziewięćdziesiątych w kraju tym obowiązuje w zasadzie podatek liniowy pobierany przez gminy, w wysokości ok. 30 proc. dochodów. Różne gminy ustalają go na różnym poziomie; można nawet nieco oszczędzić przenosząc się do gminy bardziej gospodarnej lub też z wężem w kieszeni. Dopiero po przekroczeniu pewnego pułapu dochodów (obecnie jest to odpowiednik około 80 tys. zł rocznie) do zarobków obywatela dobiera się również państwo. Państwowy podatek wyrównawczy (dodatkowo 20 proc.) jest jednak bardziej instrumentem polityki egalitaryzacji (dawniej była ona bardzo silna, obecnie słabnie) niż źródłem dochodów budżetowych.
Pod względem uczestnictwa w demokracji lokalnej Polacy mają w Szwecji szersze prawa niż we własnym kraju. Korzystają oczywiście z czynnego i biernego prawa wyborczego do samorządu (znam kilku Polaków, którzy zasiadają w radach gminnych), lecz ponadto mogą wpływać na jego prace w sposób, który długo jeszcze nie będzie przywilejem rodaków w kraju.
Szwecja ściśle trzyma się zasad Europejskiej Karty Samorządu Terytorialnego akcentującej rangę gminy jako podstawowej jednostki samorządowej; ponad gminą nie ma już właściwie niczego i istnieje też wyraźny rozdział administracji państwowej od samorządowej. W Szwecji niektóre zadania samorządowe - głównie specjalistyczna ochrona zdrowia i komunikacja ponadlokalna - realizowane są wprawdzie w tzw. gminach większych, obejmujących obszar zbliżony do województwa, lecz nie ma między tymi dwiema jednostkami tak wyraźnej współzależności jak między gminą, powiatem i województwem w Polsce. Mówi się ostatnio coraz częściej o zamiarze zlikwidowania gmin większych lub połączenia ich w regiony.