Archiwum Polityki

Kto dzierży władzę

Parlament gruziński uchwalił ustawę uprawniającą posłów do dożywotniego posiadania i noszenia broni. Prezydent Eduard Szewardnadze ustawy nie podpisał, dworując sobie, że jemu w takim razie przysługiwałby granatnik przeciwpancerny. Nie zmieniło to obowiązującego na Zakaukaziu podstawowego kanonu gry politycznej: kto szybszy, ten lepszy.

Dla prezydenta Azerbejdżanu Hajdara Alijewa wizyta tegorocznego szefa Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie Bronisława Geremka była wyborną okazją do zdobycia kilku punktów w grze na wewnętrznym rynku politycznym. Alijew zafundował niezwykły spektakl. Na salę obrad plenarnych pozwolił wpuścić dziennikarzy zagranicznych towarzyszących Geremkowi i dużą grupę dziennikarzy krajowych, a w tym czasie poza nią prowadził w cztery oczy rozmowy z gościem. Ciągnęły się one i ciągnęły, aż stało się jasne, że propozycja stworzenia wspólnego państwa Ormian z Górnego Karabachu i Azerów wysunięta przez tzw. Grupę Mińską (Rosja, Francja, USA), zajmującą się pośredniczeniem w konflikcie o Górny Karabach, nie ma szans na akceptację Alijewa, choć dzień wcześniej przyjęła ją Armenia. Po powrocie na salę plenarną Alijew przemówił w stylu członka Biura Politycznego KC KPZR z czasów największej potęgi ZSRR (członkiem tym zresztą był) uznając, że propozycje Grupy Mińskiej godzą w interes narodowy Azerbejdżanu. Azerbejdżan co prawda rozejmu nie zrywa, ale prędzej czy później odzyska Górny Karabach i włączy go do państwa azerskiego. Można się było domyślać, że Górny Karabach zostanie odbity, kiedy tylko wielka ropa kaspijska zamieni Azerbejdżan w potężne państwo. Alijew nie ukrywał, że całe to europejskie gadanie o prawach mniejszości etnicznych do własnej tożsamości, co Geremkowi tak leży na sercu, to są puste słowa, zawracanie głowy.

Jego przesłanie ma w tym regionie wymiar oczywistości. Tam jest inny świat. Tam rządzi zasada "kto kogo". A że nie jest w tej chwili realizowana z takim natężeniem jak na początku dekady, to wynik pewnego klinczu, w jaki wpadli aktorzy zakaukaskich krwawych zapasów. Najpierw Azerowie rozprawiali się z Ormianami, potem role się odwróciły; Abchazowie tworzyli swoje niby-państwo w zachodniej Gruzji, a Osetyjczycy na jej południu.

Polityka 50.1998 (2171) z dnia 12.12.1998; Świat; s. 40
Reklama