Mroźny oddech zimy odczuliśmy jesienią. Zaspy na drogach, cysterny w rowach, nieprzejezdne miasta, pożary mieszkań, ludzie umierający z zimna. Przez media przetoczył się obraz prawdziwej klęski spowodowanej atakiem żywiołu.
Zimowa apokalipsa po polsku: na trasie Siewierz-Katowice potężny TIR nie jest w stanie podjechać pod niewielkie wzniesienie, ślizga się, wreszcie staje. Natychmiast tworzy się korek, po godzinie liczy już 30 km. Kierowcy złorzeczą, trąbią, jakaś kobieta dostaje ataku histerii. Ktoś zostawia auto i pieszo przedziera się do pobliskich domów. Z oddali słychać sygnał karetki pogotowia, ona też utknęła w korku.
- Poczułem się jak złapany w pułapkę cywilizacji - mówi kierowca, który przez kilka godzin tkwił w innym korku na trasie Warszawa-Gdańsk.