Poronienie to nie jest wyrwanie zęba; często kobieta przeżywa je całymi latami. Zwłaszcza gdy w zderzeniu ze szpitalną rzeczywistością dozna poczucia całkowitej bezradności i uprzedmiotowienia. A to jest polska norma.
Wartykule „Kilka godzin macierzyństwa” (POLITYKA 41/04) pisaliśmy o tragedii matek, których dzieci rodzą się martwe albo umierają niedługo po urodzeniu. Dowodziliśmy, że w Polsce – kraju o restrykcyjnych normach aborcyjnych i szeroko deklarowanym szacunku dla życia od poczęcia, tak naprawdę to życie i ta śmierć są bardzo często lekceważone. I przez lekarzy, i przez urzędników, i przez księży. Reakcja na artykuł była bardzo żywa, a korespondencja niemal zawsze zakończona prośbą: napiszcie też o poronieniach – o tych przypadkach, gdy dziecko było wielkości pestki jabłka.
Polityka
5.2005
(2489) z dnia 05.02.2005;
Kraj;
s. 24