Dziś sytuacja na Bałkanach wydaje się patowa. Wobec Jugosławii wciąż stosowane są mechanizmy i pojęcia wykorzystywane w konfliktach dwubiegunowych, podczas gdy każdy konflikt w dawnej Jugosławii ma co najmniej trzy wzajemnie uzupełniające się dynamiki. Krytyki nie wytrzymuje popularne, zwłaszcza w zachodnich mediach, twierdzenie, że od początku krwawego rozpadu dawnej Jugosławii głównym podmiotem konfliktu jest Serbia, która chce odzyskać hegemonię poprzez scentralizowaną kontrolę nad całą Jugosławią lub - w razie niemożności osiągnięcia tego celu - doprowadzić do bratobójczej wojny, by na zgliszczach jugosłowiańskiego państwa stworzyć tak zwaną Wielką Serbię.
Konflikt trójwymiarowy
Poza wojną w Słowenii każdy konflikt na obszarze dawnej Jugosławii jest od samego początku trójwymiarowy. W wielu swoich pracach zauważa to profesor Uniwersytetu Kalifornijskiego Roger Brubaker. W przypadku Kosowa chodzi o wzajemne oddziaływania pomiędzy mniejszością narodową (Albańczycy w Kosowie), zorientowanym narodowo państwem (Serbia) a zagraniczną ojczyzną (Albania). W przeciwieństwie do konfliktu dwubiegunowego, te trzy czynniki działają na raz w sposób złożony. Stąd też ogromna dynamika wydarzeń w Kosowie, podobnie zresztą jak wcześniej w Chorwacji czy Bośni i Hercegowinie, i nie da się jej jednoznacznie określić w kategoriach agresor-ofiara. W procesie tym bowiem bierna ofiara (Serbowie w Krajinie, Albańczycy w Kosowie) zazwyczaj staje się nagle agresorem na innym polu (Serbowie w Bośni). Tendencje nacjonalistyczne i separatystyczne wzmagają tylko te działania.
NATO jako ofiara
Naloty NATO nie przyniosły zakładanych przez Sojusz skutków - zaprzestania czystek w Kosowie. Zniszczone zostały już te cele, które można było zbombardować z dużych wysokości i NATO zdecydowało się na loty niskie, by bombardować cele ruchome (czołgi, oddziały wojsk).