Archiwum Polityki

Rzuty samobójcze

Polska, Bułgaria i Węgry mają podobne kłopoty z piłką nożną i bliźniacze konflikty między państwowymi władzami sportu a centralami klubowymi. Szczególnie ostry jest spór w węgierskiej piłce nożnej. U bratanków minister Dębski nazywa się Deutsch, zaś węgierski prezes Dziurowicz nazywa się Kovacs.

Po klęsce na własnym boisku reprezentacji Węgier z Jugosławią 1:7 w eliminacjach przed mistrzostwami świata we Francji wydawało się, że nic już nie wskrzesi zainteresowania węgierskich kibiców futbolem. Wtedy to gazeta "Nemzeti Sport" ukazała się w postaci olbrzymiej klepsydry z jedynym tytułem "Wczoraj umarła węgierska piłka nożna". Futbol ma jednak magiczną moc wskrzeszania nawet umarłych. Inna sprawa, że obecne zainteresowanie kibiców piłką nożną na Węgrzech wyniknęło nie z tego, co dzieje się na boiskach, lecz z meczu, który toczy od kilku miesięcy Ministerstwo Sportu i Młodzieży z Węgierskim Związkiem Piłki Nożnej. Sędziuje zaś w tym meczu sama FIFA! Zupełnie jak w Polsce.

Węgrzy od lat nie liczą się w futbolu i wszelkie działania wskrzeszenia wielkich tradycji złotej jedenastki, która pokonała na Wembley Anglię 6:3, spalały na panewce. Kolejną próbę odnowy podjął nie byle kto, bo nowy minister sportu 32-letni Tamas Deutsch. Węgry do 1 stycznia br. nigdy nie miały ministerstwa sportu. Wystarczał państwowy urząd. Nowy rząd, który powstał w zeszłym roku po zwycięstwie parlamentarnym Związku Młodych Demokratów (FIDESZ), postanowił wszakże takie ministerstwo powołać. Młodzi demokraci z premierem Viktorem Orbanem cenią sport, grywają też często w piłkę nożną. Na ministra sportu desygnowano więc jednego z liderów partii, niezwykle popularnego Tamasa Deutscha. Pod warunkiem ukończenia studiów prawniczych.

Dwa lata temu rząd socjalistyczno-liberalny próbował po klęskach piłkarzy z Jugosławią (w rewanżu było 0:5) ratować futbol i powołał specjalną komisję. Wtedy to zarząd WZPN podał się do dymisji. Odbył się nadzwyczajny zjazd i nowym prezesem został przedsiębiorca Attila Kovacs.

Polityka 17.1999 (2190) z dnia 24.04.1999; Społeczeństwo; s. 89
Reklama