Archiwum Polityki

Na wschód od Zachodu

Najpopularniejszym artystą zagranicznym w Polsce jest dziś serbsko-chorwacki kompozytor Goran Bregović. Polacy kochają także filmy Bośniaka z Sarajewa Emira Kusturicy oraz Duńczyka Larsa von Triera. Zachód, którego kwintesencją od kilkudziesięciu lat jest Ameryka, traci ostatnio na atrakcyjności.

Żyjemy od lat paru w wolnym kraju, jako wolni ludzie. Wybór lektur, filmów i spektakli od nas samych zależy i nie czuwa nad tym żaden polityczny cenzor. Zrzuciliśmy płaszcz Konrada, ale przy okazji zmieniły się nasze snobizmy. Co może być przedmiotem snobizmu? Najpewniej to, co świadczy o oryginalności wyboru, nawet jeśli taki wybór byłby świadectwem mody.

David Riesman pisał w końcówce lat 50. w słynnej książce "Samotny tłum" o ówczesnej amerykańskiej modzie na kuchnię meksykańską. Amerykanie obżerali się tortillas i nachos w przeświadczeniu, że tak właśnie wypada w dobrym towarzystwie. Ostre przyprawy były dowodem aktualnego smaku. Tymczasem dziś mexican food uchodzi tam za przykład pospolitości kulinarnej. W modzie jest raczej kuchnia tajska i filipińska. Ewentualnie japońska.

Ów kulinarny snobizm dotarł także i do nas. W dobrym tonie jest przeto lubić sushi i sushimi, aczkolwiek coraz częściej się zdarza, że na wystawnych bankietach podają chleb ze smalcem i wiejską kiełbasę. Chłopskie jadło jest dobre, bo polskie i taka jest polska odpowiedź na makdonaldyzację.

Zachód przynajmniej od czasów wyprawy admirała Perry´ego do Japonii fascynował się Wschodem. Polska natomiast od zawsze, pawiem narodów będąc i papugą, przemiennie: albo zachłystywała się przepychem Orientu, albo elegancją Francji. Tak czy siak, to jednak nie Wschód, ale Zachód stał się w Polsce synonimem cudzoziemszczyzny. Kaszubski diabeł w niemieckim kusym fraczku czy kawaler modny z oświeceniowych satyr stanowili retoryczną tudzież ikonograficzną figurę krytykowanych sentymentów prozachodnich. I choć Rosja była w pogardzie polskiego szlachciury ze względu na panujący tam despotyzm, styl i estetyka Wschodu zdawały się bardziej do przyjęcia niż to, co oferować by mogła kultura Zachodu.

Polityka 20.1999 (2193) z dnia 15.05.1999; Kultura; s. 50
Reklama