Archiwum Polityki

Gorzko, gorzko

W magazynach zalega ok. 400 tys. ton cukru, czyli jedna piąta ubiegłorocznej produkcji. Tej gigantycznej góry słodyczy nie chcą polscy konsumenci ani zagranica. W tym roku produkcja ma wzrosnąć o kolejne 400 tys. ton. Specjaliści ostrzegają, że lada chwila cukrownie zaczną padać. Związkowcy z branży domagają się wsparcia finansowego państwa, a Bruksela zapowiada, że nie wejdziemy do Unii z takimi nadwyżkami cukru.

Cukrownictwo przyniosło w 1998 r. ok. 200 mln zł strat. W tym roku będzie najprawdopodobniej trzy razy gorzej. Jeśli kredytujące banki stracą cierpliwość, a państwo nie pomoże, to sporo cukrowni nie doczeka jesiennej kampanii. Dlaczego tak drastyczna zapaść dotknęła właśnie tę branżę, a nie na przykład przemysł browarniczy czy mięsny? Odpowiedź jest, niestety, dość prosta. Dwie ostatnie gałęzie zostały dawno sprywatyzowane i poddane rygorom rynku. Nakazują one m.in. dostosowanie produkcji do rozmiarów konkurencji i popytu.

Cukrowników potraktowano inaczej. Ustawa z 1994 r. zgrupowała cukrownie w cztery państwowe holdingi, co skutecznie zablokowało prywatyzację. Do dzisiaj czeka na nią 61 z ponad 70 zakładów. Ustawa odizolowała także branżę od mechanizmów rynkowych, zastępując je m.in. gwarantowanymi cenami minimalnymi na cukier, ustalanymi co roku przez rząd. Pociągnęło to za sobą konieczność kolejnej regulacji, polegającej na określeniu wielkości produkcji na rynek krajowy, objętej cenami minimalnymi (tzw. kwota A). Kolejny ustawowy przywilej dotyczy dopłat z państwowej kasy do eksportu określonej ilości cukru (kwota B).

Zwolennicy biurokratycznej regulacji rynku cukrowego podkreślają, że trzeba było zawczasu przygotować się do standardów UE, w której interwencjonizm państwa jest jeszcze silniejszy, bo obok cen minimalnych, kwot, ceł i subsydiowania eksportu, obejmuje także bezpośrednie dopłaty do produkcji cukru. To prawda, tyle że nadgorliwość PSL spowodowała, iż cukrownie znalazły się pod parasolem ochronnym, zanim jeszcze dokonała się wśród nich selekcja naturalna. Najsłabsze przetrwały w holdingach kosztem lepszych zakładów, co nieuchronnie ciągnęło całą branżę w dół. Poza tym choćby z doświadczeń Unii jasno wynika, że regulowanie rynku błyskawicznie nakręca spiralę dotacji i dopłat, na które nas zwyczajnie nie stać.

Polityka 26.1999 (2199) z dnia 26.06.1999; Gospodarka; s. 62
Reklama