W czwartek, 19 stycznia, Lawrence H. Summers, rektor szacownego Harvard University, poczuł się zobligowany do napisania listu z przeprosinami. „Drodzy członkowie harwardzkiej społeczności – zwrócił się do podwładnych były sekretarz skarbu w rządzie Billa Clintona – w ubiegły piątek przemawiałem na konferencji dotyczącej kobiet w nauce, której organizatorem było Narodowe Biuro Ekonomii. Uczestniczyłem w niej z zamiarem wzmocnienia mego głębokiego zaangażowania w kwestię promocji udziału kobiet w badaniach naukowych. (...) Enuncjacje prasowe, jakie pojawiły się po mym wystąpieniu, sugerują coś zupełnie przeciwnego. Jest mi bardzo przykro, że słowa moje miały taki skutek i przepraszam, że nie wyważyłem ich staranniej”.
Cóż takiego powiedział Summers?
„Boston Globe” poinformował, że „Summers wywołał oburzenie (...) stwierdzając, iż wrodzone różnice pomiędzy mężczyznami i kobietami są być może jedną z przyczyn, dla których mniej kobiet odnosi sukcesy w karierze naukowej w matematyce i innych dziedzinach ścisłych”. Nancy Hopkins, profesor biologii z MIT, wyszła w tym momencie. Niektórzy inni uczestnicy spotkania, wśród nich Denise D. Denton, wybrana właśnie na kanclerza Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Cruz, także byli głęboko urażeni.
Summers zdawał się bagatelizować sprawę, twierdząc, że cytował jedynie opinie rozmaitych badaczy, a on sam jest jak najbardziej za promowaniem kobiet. Zresztą Harvard stworzył przed ośmiu laty specjalny fundusz promocyjny (do 2020 r. wyda na ten cel około 20 mln dol.), by zatrudniać więcej kobiet i innych osób spośród mniejszości narodowych, co powinno uwiarygodnić jego zapewnienia, że wobec kobiet nie ma uprzedzeń.