Archiwum Polityki

Trafiony teczką

Wicepremier i minister spraw wewnętrznych Janusz Tomaszewski, jeszcze niedawno jeden z najpotężniejszych ludzi w Polsce, został zdymisjonowany. Formalnym powodem stało się wszczęcie postępowania lustracyjnego w jego sprawie. Powodów nieformalnych było więcej, przede wszystkim - walka w obrębie AWS o podział sfer wpływów. Raz jeszcze lustracja okazała się niezwykle poręcznym narzędziem w walce o władzę.

Odejście wicepremiera ma wiele aspektów, zawiera też w sobie kilka tajemnic. Odwołując się do faktów trzeba przypomnieć, że to, iż wicepremier może mieć jakieś lustracyjne kłopoty, nie było tajemnicą dla AWS, a właściwie dla wszystkich ugrupowań. Marian Krzaklewski na spotkaniu zespołu poselskiego RS AWS, na dzień przed dymisją, mówił, iż sprawa trwa już 18 miesięcy. Łatwo to połączyć z momentem powołania rządu i informacjami przekazanymi premierowi przez prezydenta o zasobach archiwalnych dawnych służb specjalnych. Jeżeli rzeczywiście dotyczyły one Tomaszewskiego, a nikt temu publicznie nie zaprzeczył, oznacza to, iż wprowadzając go do rządu podjęto świadomie polityczną decyzję, która mogła zaowocować kłopotami.

  • Jak dymisjonowano premiera

Drugi ważny fakt to podjęcie przez zespół polityczny AWS uchwały, iż każdy, czyje papiery rzecznik interesu publicznego prześle do Sądu Lustracyjnego, musi podać się do dymisji. Okoliczności podjęcia tej uchwały są ciekawe. Tekst ustalano ponoć telefonicznie w nocy z soboty na niedzielę (11-12 kwietnia), najwyraźniej w panice. Oto bowiem ktoś puścił plotkę, że rzecznik skierował do sądu sprawę bardzo ważnego polityka. Inicjatorami podjęcia uchwały byli politycy Stronnictwa Ludowo-Konserwatywnego, a rzecz działa się wkrótce po wygranej przez Tomaszewskiego bitwie z Wiesławem Walendziakiem o zakres wpływów i po odejściu Walendziaka i jego ludzi z rządu. Przebąkiwano wprawdzie, że uchwałę podejmowano w takim pośpiechu, gdyż do analogicznej przymierzała się zbierająca się w trzy dni później Komisja Krajowa Solidarności, ale motyw polityczny wydaje się bardziej przekonujący niż chęć wyprzedzenia związkowców w dbałości o czystość szeregów.

Uchwała ta jest kuriozalna. Mówi o tym, że do dymisji podać się musi ten, czyja sprawa zostanie skierowana do sądu.

Polityka 37.1999 (2210) z dnia 11.09.1999; Wydarzenia; s. 16
Reklama